Tysiące polskich żołnierzy zostanie przeniesione do jednostek na wschodzie kraju - podaje agencja Associated Press, powołując się na deklaracje Tomasza Siemoniaka. Minister obrony zdecydowanie dementuje tę informację i twierdzi, że w wywiadzie z AP chodziło mu zupełnie o coś innego.

Tomasz Siemoniak tłumaczy, że nie podawał w rozmowie z agencją żadnych danych dotyczących liczebności żołnierzy, którzy mieliby zostać przeniesieni, bo nie ma jeszcze ustaleń w tej kwestii. Podkreśla, że chodziło mu o doposażenie jednostek na wschodzie kraju w latach 2016-2017. Mówiłem o tym polskim mediom w Siedlcach - zauważa. Na stronie MON można znaleźć następujące cytaty z wizyty ministra w tym mieście.

Siedlce są na pewno garnizonem z perspektywą. (...)  Obecnie pracujemy nad planem wzmocnienia bezpieczeństwa państwa, który będzie dotyczył wzmocnienia wschodnich rejonów Polski. (... ) Za tym muszą iść też decyzje związane ze zwiększeniem ukompletowania jednostek na wschodzie, decyzje dotyczące nakładów np. na infrastrukturę - mówił Siemoniak. O bezpieczeństwie kraju należy myśleć szeroko. To nie jest zadanie tylko dla jednego resortu. Dbanie o bezpieczeństwo to zadanie dla wszystkich - dodawał. 

Prosiliśmy korespondentkę AP, która rozmawiała, że tytuł nieadekwatny - tłumaczy Siemoniak na Twitterze dopytywany przez internautów o całą sytuację. Podkreśla, że agencja nie zmanipulowała żadnego cytatu z jego wypowiedzi, ale nadała informacji tytuł na wyrost. 

W tłumaczenie feralnej depeszy włączył się też rzecznik resortu Jacek Sońta. Nie wysyłamy żołnierzy na wschodnią granicę. W perspektywie kilku lat należy uzupełnić kadrowo i sprzętowo jednostki na wschodzie - napisał na Twitterze. Informacja AP wprowadza niepokój. Dofinansowanie i kompletowanie jednostek na wschodzie to plan wieloletni - zauważył. 

(MN)