Klęska i kompromitacja polskich eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim. Druzgocącą większością głosów przeszedł raport niemieckiego socjalisty Gebharda Rapkaya. Nie ma w nim żadnych gwarancji proporcjonalnej reprezentacji dla Polski w nowej, europejskiej dyplomacji.

Nasza korespondentka w Brukseli Katarzyna Szymańska - Borgignon zapytała polskich posłów, dlaczego nie walczyli o korzystne dla Polski rozwiązania. Ale ci jedynie przerzucają się odpowiedzialnością albo robią dobrą minę do złej gry .

Proszę pytać posła sprawozdawcę, posła Zwiefkę - tak w telefonicznej rozmowie z naszą dziennikarką "wykręcał się" Jacek Saryusz-Wolski, główny bojownik o gwarancje dla Polski w służbie dyplomatycznej.

Katarzyna Szymańska-Borgignon zapytała więc europosła Tadeusza Zwiefkę. Od początku nie było poparcia - tłumaczył. A dlaczego głosował dzisiaj za raportem Rapkaya, a dwa dni temu na komisji prawnej głosował przeciw?

To łatwe do wyjaśniania - mówi. W komisji prawnej głosowałem przeciw, by móc ewentualnie pozostawić jeszcze furtkę do złożenia poprawki w czasie sesji plenarnej.

Poprawki, której w końcu wcale nie złożono. Kto zrezygnował? Jacek Saryusz-Wolski. I koło się zamyka. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że polscy posłowie nie otrzymali żadnego wsparcia od rządu, który walkę odpuścił, bo postawił wyłącznie na ugranie w unijnej dyplomacji - kilku wysokich stołków.

Nasza korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginion szeroko pisała o tej sprawie na swoim blogu.

Polscy europosłowie nie kończą biegu

Stare kraje szykują "zamach"

Stołek za kwoty. Ten układ się Polsce nie opłaca