"Prokuratura w Gdańsku prowadzi śledztwo ws. handlu podrabianymi dyplomami studiów, a główny podejrzany, naukowiec Zbigniew D. przyznał się do winy. W jego telefonie odnaleziono zdjęcia dyplomów, wystawionych na nazwiska czołowych polskich piłkarzy" - poinformował w środę portal Onet.pl.

Jak donosi Onet.pl, związany ze światem sportu naukowiec dr hab. Zbigniew D. wpadł przez przypadek. "Sprzedał fałszywy dyplom kobiecie, która nie była studentką uczelni kontrolowanej przez jego rodzinę. D. przyznał się do winy" - napisano.

Portal przekazał, że Zbigniew D. był kanclerzem prywatnej Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi. Z tą szkołą są także związani najbliżsi dr. D. "Rektorem uczelni jest jego żona Urszula, zaś w szkole pracują także jego dwaj synowie — Piotr jest kanclerzem, a Karol, w przeszłości bramkarz piłkarski, pracuje w uczelnianej administracji" - podkreślono.

Zaznaczono, że Zbigniew D. jest człowiekiem znanym w Łodzi i zapalonym kibicem piłkarskim. "W przeszłości był dyrektorem Łódzkiego Klubu Sportowego (ŁKS), klubu z wieloletnimi tradycjami" - poinformował Onet.pl.

Portal podkreślił, że Zbigniew D. został przyłapany na gorącym uczynku. Policja wraz z absolwentką uczelni, która miała otrzymać od doktora propozycję otrzymania dyplomu bez konieczności uczęszczania na zajęcia lub zdawania egzaminu, zorganizowała zasadzkę na podejrzanego.

Jak przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk, "mężczyzna został zatrzymany bezpośrednio po przyjęciu pieniędzy w zamian za przekazanie podrobionego świadectwa ukończenia studiów podyplomowych osobie, która w nich nie uczestniczyła".

Prokuratura postawiła Zbigniewowi D. zarzut wzięcia łapówki w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Może mu za to grozić do 8 lat więzienia.

Przygotowany dyplom dla Lewandowskiego, zdjęcia Milika

Onet.pl zaznaczył, że policja przeszukując telefon Zbigniewa D., znalazła korespondencję doktora ze znanymi sportowcami i ich rodzinami o wszelkiego rodzaju dyplomach wystawianiu fałszywych świadectw i dyplomów.

"Z materiałów zabezpieczonych przez śledczych wynika, że D. miał przygotowany dyplom magisterski z 2018 r. dla Roberta Lewandowskiego z pieczątką Uczelni Nauk Społecznych oraz podpisem żony doktora D. Proponował także piłkarzowi i jego żonie uzyskanie dyplomu MBA bez uczestnictwa w zajęciach" - napisał portal.

Menadżerka Lewandowskich Monika Bondarowicz powiedziała Onetowi, że "ani Robert Lewandowski, ani Anna Lewandowska nie mają żadnej wiedzy na temat postępowania prokuratorskiego". "Nie zostali o takim postępowaniu powiadomieni, a tym bardziej nie składali żadnych wyjaśnień. Nie mają także możliwości potwierdzenia, czy takie postępowanie w rzeczywistości ma miejsce. Trudno się w tej sytuacji odnosić do sprawy" — napisała Bondarowicz.

"W materiałach śledztwa są zdjęcia świadectwa maturalnego dla napastnika reprezentacji narodowej Arkadiusza Milika, rozmowy o dyplomach dla rodziny byłego reprezentanta Polski Piotra Świerczewskiego oraz kopia licencjatu dla pomocnika reprezentacji Jacka Góralskiego, który w dniu meczu polskiej kadry miał bronić dyplom z teologii adwentystycznej" - przekazano.

Onet.pl ustalił, że w materiałach znalezionych u Zbigniewa D. jest również jego korespondencja z dziennikarzem sportowym Mateuszem Borkiem.

Portal informuje, że "ani policja, ani prokuratura nie przesłuchały dotąd nikogo z piłkarzy ani żadnej znanej postaci spośród osób przewijających się w korespondencji dr. D."

Śledztwo gdańskiej prokuratury i tamtejszej Komendy Wojewódzkiej Policji zostało niedawno przedłużone do końca października br.