Około stu morsów przywitało nadejście Nowego Roku kąpielą w morzu. Tradycja ta trwa od 1975 roku. Zgodnie z wieloletnim zwyczajem, część morsów weszła do wody w przebraniach karnawałowych - była m.in. pszczółka Maja, nowojorska policjantka, uczennica i król mórz Neptun.

Na początku była nas garstka, zaledwie kilka osób. Kąpiele w zimnej wodzie to najtańszy sposób na zdrowie. Nie jest jednak prawdą, że nigdy nie chorujemy, ale wzmacniamy organizm. Jeśli już jakaś choroba dopadnie, to przebiega znacznie krócej i łagodniej - mówi Lech Szymaniuk, prezes Gdańskiego Klubu Morsów.

Jeszcze przed wejściem śmiałków do wody noworoczny toast wzniósł zastępca prezydenta Gdańska Maciej Lisicki. Tytuł "Super Morsa" otrzymał w tym roku 82-letni Zbigniew Judka, który jest jednym z najstarszych członków gdańskiego klubu, a zimowych kąpieli w morzu zażywa od 45. roku życia. Kąpiącym się i spacerowiczom, którzy oglądali wyczyn "morsów", przygrywała orkiestra dęta. Noworoczną kąpiel zakończyło rodzinne zdjęcie.

Gdański Klub Morsów zrzesza ok. 300 osób. Najmłodszym członkiem jest 8-letnia dziewczynka, najstarszym - 83-latka. Trzy czwarte klubu stanowią mężczyźni. Morsy kąpią się w morzu od października do kwietnia co najmniej dwa razy w tygodniu, choć - jak zapewnił Szymaniuk - są i takie osoby, które moczą się w zimnej wodzie prawie codziennie.

Prezes Klubu Morsów przekonuje, że kąpiel w zimnej wodzie to niezwykłe przeżycie. Przy pierwszym wejściu do morza czuć na ciele lekkie szczypanie. Kiedy po chwili się wróci, woda jest gorąca, dosłownie parzy. To taki termiczny masaż - wyjaśnia.