Najwyższa Izba Kontroli uznała Nowy Targ za najbardziej nieszczelne miasto w Polsce. Aż 70 procent wody z wodociągów zamiast trafiać do kranów mieszkańców, trafia do ziemi. Tymczasem opłaty za wodę są jedne z najwyższych w Małopolsce i niemal dwa razy wyższe, niż w sąsiednim Zakopanem. Radni opozycji zarzucają burmistrzowi miasta, że zamiast zapobiegać temu marnotrawstwu i łatać rury, to łata dziurę w budżecie wodociągów, podwyższając mieszkańcom ceny wody.

Burmistrz Marek Fryźlewicz twierdzi, że woda jest droga nie dlatego, że wcieka do ziemi, a dlatego, że się ją z ziemi wydobywa. Kilka lat temu miasto wybudowało studnie głębinowe, a ich eksploatacja jest droga. Trzeba płacić tak zwane opłaty eksploatacyjne, budować zbiorniki na wypadek awarii, a na dodatek utrzymywać stare, rezerwowe ujęcie na Białym Dunajcu.

Zdaniem burmistrza miasto robi co może, by uszczelnić wodociągi. Wymieniono już kilkanaście z blisko stu kilometrów rur. Problem w tym, że większość wodociągów pochodzi sprzed kilkudziesięciu lat i żelazne rury kończą już swój żywot. Gdzie tylko możemy, wymieniamy je na plastikowe - zapewnia burmistrz.

Miasto przyjęło strategię polegająca na tym, że przy okazji remontów ulic, remontowane są także biegnące pod nimi rury. Te nowe mają gwarancję już na sto lat. Jednak to musi potrwać. Pewnie, że moglibyśmy wyłożyć kilkanaście milionów złotych i wymienić wszystkie, ale wtedy musielibyśmy rozkopać całe miasto - twierdzi włodarz miasta. Na dodatek jest przekonany, że straty, które wykazała kontrola NIK są znacznie mniejsze. Sami kontrolerzy stwierdzili, że wielu odbiorców w mieście nadal nie ma liczników wody. Szczególnie dotyczy to zakładów produkcyjnych, które w większości uiszczają opłaty ryczałtowe.