Opóźnia się przybycie żaglowca "Fryderyk Chopin" do brytyjskiego Falmouth. Jednostka powinna zacumować przy boi koło północy. Nie może wpłynąć do portu, bo ciągnie uszkodzone maszty. Załoga zostanie na pokładzie, a w poniedziałek rano będzie przewożona łodziami do portu. Na statku jest 47 osób, w tym 36 gimnazjalistów.

Holownik wysłany do "Fryderyka Chopina" nie został dopuszczony do przejęcia holu. Żaglowiec jest holowany przez kuter rybacki "Nova Spiro", który jako pierwszy dotarł do uszkodzonego żaglowca. Holownik był wykorzystany tylko do asysty, a następnie został zastąpiony przez inny, także wykorzystany w tym samym charakterze.

W drodze do Falmouth znajdują się płetwonurkowie z Polskiego Klubu Płetwonurków "Waleń" z Londynu, którzy w czynie społecznym zgodzili się obejrzeć statek w celu oszacowania szkód.

"Szkoła pod Żaglami" apeluje o datki na remont "Chopina"

Tymczasem "Szkoła pod Żaglami" apeluje o pomoc finansową na pokrycie nieprzewidzianych kosztów naprawy żaglowca Fryderyk Chopin. Apel wraz z numerem konta ukazał się na stronie internetowej Fundacji.

Według nieoficjalnych szacunków organizatora rejsu, koszty naprawy dwóch uszkodzonych masztów lub ich wymiany mogą sięgnąć 1 mln zł. Tyle kosztowała wcześniejsza naprawa żaglowca "Pogoria", którego maszty także wymagały odbudowy.

Osobnym problemem są koszty holowania statku do portu, które mogą okazać się bardzo wysokie, jeśli holowanie zostanie zakwalifikowane jako ratownictwo morskie. W takich przypadkach zgodnie z prawem morskim koszty mogą wynieść nawet 60 proc. wartości statku.

Przedstawiciel właściciela ubezpieczonego w PZU "Fryderyka Chopina", rektor Wyższej Europejskiej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie Dariusz Czajka jest w Falmouth i prowadzi negocjacje w sprawie kosztów ewentualnego remontu statku na miejscu.