Nie ma pojednania w procesie karnym, który Jarosławowi Kaczyńskiemu wytoczył były szef MSWiA. Janusz Kaczmarek poczuł się obrażony określeniem "agent śpioch". Prezesa PiS nie było dziś w sądzie. Nie pojawił się również jego adwokat.

Kaczmarek powiedział dziennikarzom, że nieobecność Kaczyńskiego to szacunku dla sądu. Dodał, że liczy wciąż na pojednanie, ale pod warunkiem, że usłyszy słowo przepraszam od prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Kolejne posiedzenie sądu 19 stycznia.

W 2008 r. prezes PiS powiedział, że Kaczmarek to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki "śpioch". To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent - dodał. Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe - mówił były premier.

W prywatnym akcie oskarżenia Kaczmarek zarzucił Kaczyńskiemu, że pomówił go w mediach o właściwości, które mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności.