Sesje, gorączka przed-egzaminacyjna, podróże, eskapady, ale też najważniejsze sprawy dla młodzieży, czyli rozmowa o studentach i studenckich latach z nowym Metropolitą Krakowskim. Z Ks. Arcybiskupem Markiem Jędraszewskim nowym Metropolitą Krakowskim rozmawia Aneta Liberacka, redaktor naczelny portalu stacja7.pl

Sesje, gorączka przed-egzaminacyjna, podróże, eskapady, ale też najważniejsze sprawy dla młodzieży, czyli rozmowa o studentach i studenckich latach z nowym Metropolitą Krakowskim. Z Ks. Arcybiskupem Markiem Jędraszewskim nowym Metropolitą Krakowskim rozmawia Aneta Liberacka, redaktor naczelny portalu stacja7.pl
Abp Marek Jędraszewski podczas uroczystego ingresu w katedrze na Wawelu / Jacek Bednarczyk /PAP

Jesteśmy w Krakowie, mieście studenckim. Studenci zaczęli właśnie sesję, mają przed sobą trudny czas. Czy Ksiądz Arcybiskup miał jakieś sposoby, żeby się szybko uczyć? Jak się nie stresować?

Raczej zdołałem opanować metody, jak stresować studentów na egzaminie. [śmiech]

A wcześniej, kiedy stoi się jeszcze po tej drugiej stronie?

Wcześniej to już prawie moja pamięć nie sięga. Trochę czasu minęło od tych chwil. Nie miałem specjalnych metod. Przede wszystkim w Rzymie, na Gregorianie, przed egzaminami trzeba było się uczyć. Bardzo dobre dla studentów było to, wiedziało się dokładnie, o której się wchodzi na egzamin i o której się wychodzi, z precyzją prawdziwie jezuicką. To sprawiało, że wiedziałem, ile trzeba czasu, żeby przejść pieszo, nie stresując się, że autobus może się spóźnić albo się do niego nie wejdzie, też było takie niebezpieczeństwo. Na pieszo było to około dwudziestu pięciu minut z Awentynu na Piazza Pilotta. Starałem się przyjść tak, żeby w ogóle nie dać się złapać przez "giełdę" studencką, tę egzaminacyjną, czyli jakieś cztery, pięć minut przed moim wejściem. Po prostu zdjąć płaszcz i wejść na egzamin. Muszę powiedzieć, że sprawdziło się to.

Wtedy unika się dodatkowego stresu, tej gorączki przedegzaminacyjnej, tak?

Dokładnie tak.

A jeśli chodzi o naukę - jakieś sposoby?

Wie Pani, akurat tu też mi trudno powiedzieć, ponieważ metody uczenia są zupełnie inne. Wtedy nie było przecież jeszcze komputerów, nawet w końcu lat siedemdziesiątych. Nie było internetu, nie było osławionej Wikipedii, ze wszystkimi jej plusami i minusami. Przygotowanie do egzaminu, było zupełnie inne, oparte głównie na pracy osobistej. Dzisiaj pewno to się trochę skraca. Dużo łatwiejszy jest dostęp do źródeł, do informacji. A jak sobie teraz poradzić z tym, żeby to nie tylko zapamiętać, ale stworzyć z tego pewną syntezę - no to już chyba zagadka każdego studenta, którą rozgrywa i próbuje rozwiązać  latami. Tutaj raczej potrzebne jest osobiste doświadczenie zdobywane z sesji na sesję.

Więc pracowitość to jest taka ponadczasowa potrzebna cecha?

Jeżeli studia traktuje się poważnie, to tak, od tego się nie ucieknie.

A jakieś studenckie eskapady? Wiemy, że Ksiądz Arcybiskup chodzi po górach, bardzo to lubi, czy jest jakaś przygoda, której nie znamy?

Znów mnie Pani zaskakuje, bo to odległe czasy. Trudno powiedzieć o eskapadach. W latach sześćdziesiątych czy na początku osiemdziesiątych wyjazd w góry, w Tatry to oczywiście dla Wielkopolanina było coś naprawdę wspaniałego i wielkiego. Pamiętam takie wakacje: cały wrześniowy tydzień spędzony w Tatrach. Od schroniska do schroniska przez cały tydzień. Czerwone Wierchy już się stawały coraz bardziej czerwone, ludzi na szlakach było coraz mniej. Chodziliśmy właściwie od rana do wieczora i przez noc także. Tatry. Tatry i rozgwieżdżone niebo. To było coś cudownego, zwłaszcza na Hali Gąsienicowej.

Piękne. W górach także pojawia się takie miłe zmęczenie to też później pomaga pracować psychicznie, przygotowywać się do sesji, do pracy intelektualnej. W latach sześćdziesiątych człowiek cieszył się zwykłym wyjazdem w góry, bo to było coś wielkiego. Teraz w zasadzie wydaje się, że młodzi ludzie wszystko mają dostępne i trudno trochę o marzenia.

Gdyby Ksiądz Arcybiskup miał podać trzy najważniejsze rzeczy, które powinny być w życiu młodego człowieka najbardziej istotne, to co by to było?

Niekoniecznie muszą to być jakieś bardzo odległe marzenia. A rzeczy ważne zawsze powinny ważnymi dla człowieka pozostać. Osobista godność, wolność powiązana z odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Myślę, że w tych trzech sprawach, dla których fundamentem jeszcze jest Pan Bóg i Kościół, mieści się wszystko.

Papież Franciszek podczas Światowych Dni Młodzieży zostawił młodych ludzi z konkretnymi zadaniami: żeby pamiętali o przeszłości, mieli odwagę żyć w teraźniejszości i z nadzieją patrzyli w przyszłość. Czy Ksiądz Arcybiskup chce jakoś młodzież rozliczać z tych zadań?

Jeszcze, żeby pamiętali o dziadkach.

Całą rozmowę z arcybiskupem Markiem Jędraszewskim przeczytacie na portalu Stacja7