Zamiast autostrady - najwyżej droga krajowa. Możliwe, że z tylko jedną jezdnią, po której kierowcy pojadą w obu kierunkach. To czarny scenariusz dla A2 przed Euro 2012 kreślony przez ekspertów. Wszystko przez termin "przejezdność", którego nie precyzują żadne przepisy. O tym, co tak naprawdę kierowcy dostaną przed mistrzostwami, dowiemy się dopiero gdy ta trasa zostanie oddana do użytku.

Wtedy okaże się, czy będzie to jedna czy dwie jezdnie, czy otwarte będą zjazdy, czy też będzie można tylko wjechać w Strykowie i zjechać pod Warszawą. Na pewno nie będzie bramek i stacji benzynowych.

Jakub Adamski ze stowarzyszenia SISKOM tłumaczy: ta "przejezdność" nie nakaże wykonawcy żadnego konkretnego standardu. Wiadomo jedynie, że nie będzie to autostrada. Możemy też zrezygnować z wiaduktów, które prowadzą nad autostradą, ale co wtedy powiedzą ludzie, którzy stracą dostęp do swoich pól, szkól, szpitali? Będzie wówczas dyskusja, czy to, co udało się zbudować, można dopuścić do ruchu - mówi.

Po tym czymś na pewno nie pojedziemy z prędkością autostradową, tylko najwyżej 90 lub 100 kilometrów na godzinę. O ile pojedziemy w ogóle.