NATO ma gotowe nowe plany obrony Polski i krajów nadbałtyckich - twierdzi "Gazeta Wyborcza". Sojusz wytypował konkretne dywizje i porty, które mogłyby służyć ewentualnej operacji. Tak zwane plany "ewentualnościowe" gwarantują nam pomoc zbrojną sojuszników. Mają je od czasu zimnej wojny wszystkie stare kraje NATO.

Polska takie plany miała od 1999 r. - wstąpienia do NATO - ale wymagały one uaktualnienia m.in. z powodu wycofania części jednostek amerykańskich z Europy. Równocześnie zabiegaliśmy o objęcie takimi planami krajów bałtyckich - Litwy, Łotwy i Estonii. Plany dla Polski zostały przygotowane we wrześniu tego roku. Kraje NATO mają je zatwierdzić na szczycie w Lizbonie za dwa tygodnie.

Według nieoficjalnych informacji dowodzenie nad operacją obronną Polski i państw bałtyckich obejmie Dowództwo Sił Połączonych NATO w Brunssum w Holandii, które odpowiada za bezpieczeństwo Europy Środkowo-Wschodniej. Co ważne, tego dowództwa nie objęły cięcia w ramach prowadzonej właśnie reformy NATO. W przypadku agresji na Polskę Sojusz Północnoatlantycki zamierza rzucić do walki dziewięć dywizji. Z tego cztery polskie, pozostałe to jednostki krajów zachodnich, wśród nich brytyjskie, niemieckie i amerykańskie. - Zostaną przerzucone wszystkimi możliwymi drogami: lądową, kolejową, na pokładach samolotów i morską.

Wytypowano też porty, które mają przyjmować duże jednostki desantowe. Wśród polskich najistotniejsze jest Świnoujście. Ten port za pieniądze NATO przechodzi remont, żeby mógł przyjmować duże okręty o długości ponad 200 m i zanurzeniu powyżej 10 m. Z NATO-wską pomocą został również zmodernizowany port w Gdyni. Polsce bardzo zależało, by wojska sojuszników mogły lądować nie tylko przy zachodniej granicy kraju.