Ci, którzy zapomnieli o chociaż jednej z dwunastu obowiązkowych, świątecznych potraw, choince czy wizycie świętego Mikołaja mają poważny problem. Czy jest jeszcze dla nich jakaś nadzieja - sprawdzałem od rana. Trzy pozycje na liście - Mikołaj, choinka i kuchnia. Udało mi się odhaczyć dwie.

Łatwo nie było. Etatowi święci Mikołajowie - o, przepraszam, pomocnicy świętego Mikołaja wszytkie wieczorne godziny mają już pozajmowane. Jeżeli więc chcemy, by odwiedział nas pan z białą brodą, musimy się zdecydować natychmiast, i raczej nie na kolację, a prędzej obiad wigilijny. - Jedynie 15.00 - deklaruje głos w słuchawce. - Cały wieczór mam już zawalony. - 15.30 - dodaje drugi z moich rozmówców. Nie dam już rady nikogo wcisnąć.

Ciężko jest też z cateringiem - większość restauracji i barów nie przyjmuje już żadnych zamówień. Wytrwali mogą jednak jeszcze liczyć na cud. Mi się udało. - Czy jak będę chciał dzisiaj jeszcze zamówić jakieś paszteciki czy uszka to da radę? - wpadam do trzeciego już baru na toruńskiej starówce. - Tak, jak najbardziej - pada nieoczekiwana odpowiedź. - Nie powinno być problemu, może pan wziąć dowolną ilość na wynos. Otwarte mamy do 14.00.

Największy kłopot jest chyba z choinką - objechałem kilka centrów handlowych, obszedłem rynki i nic - ani jednego drzewka, tylko jemioła. Może mój limit szczęśliwych trafów już się na dzisiaj wyczerpał?