Kilkudziesięciu strażaków będzie do wtorku pracować na miejscu pożaru pociągu z cysternami. Dwa składy zaczepiły się bokami w poniedziałek o godz. 5.30 w Białymstoku. Jeden składał się z 32 cystern wypełnionych paliwami, w drugim były dwie cysterny z gazem. Doszło do pożaru cystern z olejem, ogień udało się opanować po kilku godzinach. Do poniedziałkowego wieczora strażacy chłodzili jeszcze te cysterny, które nie spłonęły.

Część strażaków zostanie na miejscu wypadku aż do wtorku rano. Na pewno zostaną wszystkie plutony chemiczne, częściowo zabezpieczenie plutonami gaśniczymi - powiedział Marcin Janowski z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. Ich zadaniem będzie przepompowanie do podstawionych na miejsce nowych cystern oleju, który nie spłonął. Szacujemy, że może być tego nawet do 200 ton. Jedyny mankament jest taki, że nasze pompy są raczej przystosowane do wypadków pojedynczych cystern, przede wszystkim samochodowych. Ich wydajność sprowadza się do tego, że taka akcja pompowania może potrwać do rana - przyznał Janowski w rozmowie z reporterem RMF FM Andrzejem Piedziewiczem.

W powietrzu wciąż unosi się zapach benzyny. Janowski zapewnił jednak, że strażacy cały czas monitorują sytuację pod kątem występowania stężeń wybuchowych. Stwierdził także, że odczuwanie oparów nie jest bezpośrednio związane z występowaniem zagrożenia wybuchem w tym rejonie.

Zobacz film zrobiony przez dziennikarzy "Kuriera Porannego", zamieszczony w serwisie poranny.pl i YouTube.