Bardzo spokojnie przebiegła demonstracja antyglobalistów w Warszawie. Ulicami przeszło ok. 3,5 tys. demonstrantów, nie doszło do żadnych walk. Manifestacja bardziej niż demonstrację przypomniała majówkę: młodzi ludzie tańczyli i śpiewali.

W tłumie było widać przedstawicieli różnych subkultur - np. punkrockowców, hippisów. Do Warszawy przyjechali młodzi ludzie właściwie z całej Polski, byli też antyglobaliści z zagranicy. Manifestacja odbywała się pod hasłem: "Dość globalizowania wyzysku, biedy i wojny; globalizujmy sprawiedliwość".

Jedynym „agresywnym” zachowaniem alterglobalistów było rzucanie papierem toaletowym w kierunku hotelu, gdzie obraduje forum ekonomiczne. Każdy ma prawo manifestować swoje poglądy, ale rzeczywiście w miarę spokojnie przebiegało - mówił Roman Polko, były szef Gromu, zatrudniony przez władze stolicy do pomocy przy ochronie szczytu.

Dość dziwnie z tym kolorowym, roztańczonym i rozśpiewanym tłumem kontrastowały pozabijane drewnem i tekturą witryny sklepów.

Przemarsz kolorowego tłumy przeciwników globalizacji wzbudzał spore zainteresowanie wśród warszawiaków. Wszyscy mówią, że ci alterglobaliści to łobuzy i chuligani, a przecież tak nie musi być. Młodzi po prostu muszą się wyszumieć. Taki wiek, że się buntują - mówili mieszkańcy stolicy. Z pewną sympatią patrzyli nawet na młode dziewczyny - „Radykalne Cheerleaderki” zagrzewające swoich kolegów do walki z globalistami. Z warszawiakami rozmawiał reporter RMF Daniel Wołodźko: