Już 10 dni trwa protest w Grudziądzkich Zakładach Urządzeń Okrętowych. Kilkadziesiąt osób okupuje nieczynną stołówkę w biurowcu firmy, domagając się zaległych od września wypłat i świadectw pracy. Pięć osób od poniedziałku głoduje.

Syndyk zakładów na wszelkie możliwe sposoby stara się utrudnić i tak wystarczająco już trudną sytuację protestujących pracowników. Pozostaje też głuchy na apele grudziądzkich władz, a ostatnio także wojewody kujawsko-pomorskiego, który podjął się mediacji w tym sporze. Dzisiaj syndyk nie wpuścił lekarza do głodujących pracowników. Strajkujący nie mogą podejść do ogrodzenia zakładu, aby skontaktować się z rodziną, nie można im dostarczyć czystych ubrań czy żywności, śpią w nie ogrzewanej sali na gołej ziemi. Syndyk dodatkowo wynajął firmę ochroniarską, która ma pilnować protestujących. Syndyk nie chce rozmawiać z dziennikarzami, jego stanowisko przekazał wojewoda: „Stoi na stanowisku, że realizuje wszystkie zadania syndyka w zgodzie z sędzią- komisarzem i nadal będzie tak postępował” – mówił Romuald Kosieniak. Wojewoda zapowiedział, że wystąpi do sądu z wnioskiem o odwołanie syndyka. Zapewni też protestującym pomoc prawną.

Foto: Archiwum RMF

03:50