Zespoły nie chcą grać, bo rząd nie wypłacił im zapowiedzianych wcześniej dotacji. To nie odwołanie rozgrywek, ale ich przerwanie. W sytuacji, w której się znaleźliśmy, klubów nie stać na kontynuowanie rywalizacji. To nie szantaż. Chcemy tylko, by władze państwowe wywiązały się z własnych zobowiązań - podkreślił szef ligi Pantelis Tornatoros.

Zaległości, które dotyczą również poprzedniego sezonu, wynoszą już po 250 tys. euro na klub. W maju uzgodniono, że w nowym sezonie drużyny mogą liczyć na 100 tys. euro. W maju obiecano nam dotacje. Kluby uwzględniły je w budżetach na sezon 2010/2011, a teraz nie mają pieniędzy na pensje siatkarzy - dodał Tornatoros. 80 procent dotacji miało być przeznaczonych na wynagrodzenia dla zawodników.

Zdajemy sobie sprawę, że wszyscy odczuwamy skutki kryzysu, jaki dotknął nasz kraj. Mam nadzieję, że znajdzie się kompromisowe rozwiązanie, które pozwoli kontynuować rozgrywki. W innym razie siatkówka w Grecji spadnie do roli sportu czysto amatorskiego - zaznaczył prezes federacji Achilleas Mavromatis.

Kluby uzgodniły, że wznowią rywalizację na boisku, gdy otrzymają po 50 tys. euro.