Prezydent Francji Nicolas Sarkozy w swoim wystąpieniu telewizyjnym zapowiedział, że jego kraj zaostrzy walkę z Al-Kaidą w Afryce. Potwierdził, że organizacja zabiła francuskiego działacza instytucji humanitarnej porwanego trzy miesiące temu w Nigrze. Przyznał, że próba odbicia zakładnika zakończyła się fiaskiem.

Działacze nadsekwańskiej lewicowej opozycji twierdzą, że nieudana operacja francuskiego wywiadu wojskowego mogła przyśpieszyć egzekucje zakładnika. Sarkozy odpowiada, że nie było wyboru - trzeba było próbować uwolnić 78-letniego Michela Germaneau, bo porywacze odmawiali jakichkolwiek negocjacji. Według szefa państwa, tak czy inaczej zamierzali oni zabić zakładnika. Odmawiali też przekazania mu niezbędnych leków na serce.

 

W czasie francusko-mauretanskiej operacji wojskowej obóz Al-Kaidy w Mali został zniszczony. Niestety okazało się, że - wbrew informacjom nadsekwańskiego wywiadu wojskowego (DGSE) nie było tam uprowadzonego działacza organizacji humanitarnej.

 

W niedzielę wieczorem północnoafrykański odłam Al-Kaidy poinformował za pośrednictwem arabskiej telewizji Al-Dżazira, że zabił Francuza dzień wcześniej. Miał być to odwet za śmierć sześciu członków Al-Kaidy podczas wspieranej przez wojska francuskie operacji Mauretanii przeciwko terrorystom na północy Mali.

 

Germaneau został porwany przez islamskich terrorystów 19 kwietnia w Nigrze. Al-Kaida groziła, że go zabije, jeśli jej bojownicy nie zostaną zwolnieni z afrykańskich więzień.

 

Sarkozy zapewnił, że sprawcy „barbarzyńskiej zbrodni nie pozostaną bezkarni”. Zaapelował jednak z naciskiem do rodaków, by zrezygnowali z podroży w rejon Sahelu.