Wielkie kłopoty ma jeden z największych zakładów mięsnych w Kujawsko-pomorskiem. Firma już zgłosiła w sądzie wniosek o postępowanie układowe z wierzycielami. Prawdopodobnie jednak układu nie będzie..., firmie grozi upadłość.

W przypadku ogłoszenia upadłości bydgoskich zakładów pracę straci prawie pół tysiąca osób. Znacznie zmniejszy się też rynek zbytu żywca, bo kujawsko-pomorskie to drugie w kraju województwo, pod względem produkcji trzody chlewnej.

A upadłość grozi zakładowi, gdyż na odroczenie spłaty jego długów nie chcą się zgodzić rolnicy, którzy dostarczają żywiec bydgoskiej firmie. Zakład ma jednak szansę na ratunek, choć - jak na razie wszystko wskazuje na to, że ową szansę - blokuje Urząd Kontroli Skarbowej.

UKS stwierdził w październiku ubiegłego roku, że zakład nie wpłacił 12 mln zł należnego podatku. Jednak nie była to decyzja, od której zakład mógłby się odwołać, a jedynie wniosek pokontrolny. Decyzję wydano dopiero wczoraj – po pół roku. Jednak już w październiku UKS zajął na rzecz niezapłaconego podatku cały majątek firmy, warty 60 mln złotych. (Co ciekawe, zakład ma opinię urzędu skarbowego, że podatku nie musiał płacić).

A na zajętym zakładzie nie można robić interesów; bank wycofał się z obiecanego kredytu obrotowego i firma popadła w poważne kłopoty finansowe. Dyrektor zakładu twierdzi, że aby uratować zakład wystarczyłaby dobra wola UKS-u. Mógłby przecież cofnąć zajęcie chociaż z części majątku: można by go było wówczas sprzedać albo postarać się o kredyt - tłumaczy.

Dodajmy, że UKS dbając o finanse Skarbu Państwa pogrąża firmę, która w jednej czwartej należy właśnie do Skarbu Państwa...

Posłuchaj relacji reportera RMF Marcina Friedricha:

Foto: Archiwum RMF

13:20