Mija właśnie 26 tygodni od stwierdzenia pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce. Mijające pół roku nie jest zwykłym odcinkiem czasu; dla historii to wręcz uskok, zmieniający naturalny bieg rzeczy w każdej niemal dziedzinie.

Koronarzeczywistość

Codzienne życie wielu z nas uległo zmianom. Od tych najprostszych - sprawdzania przed wyjściem, czy poza kluczami, telefonem i portfelem mamy też ze sobą maseczkę i rękawiczki, po zmianę trybu życia w rytm dyżurów w miejscu pracy przeplatanych z praca zdalną, z domu. Wielu dosięgła nie tylko sama choroba, ale i jej podejrzenie, nie dość że niepokojące, to jeszcze wymuszające przejście kwarantanny. Odosobnienie i konieczność zachowywania dystansu społecznego przebudowały także życie społeczne i towarzyskie.

Wszyscy już wiemy, że nic nie będzie już takie jak kiedyś.

Wyobcowanie i dystans

Na własny rachunek borykamy się z depresjami, wywołanymi odcięciem od zwykłego kręgu kontaktów. Utrzymujemy je z kolegami, od czasu do czasu uświadamiając sobie jednak, że część z nich ostatni raz widzieliśmy w marcu, a część owszem, niedawno, ale tylko przez komunikator.

Część znajomych po prostu zniknęła. W przypływie szczerości mówią: "wiesz, nie wpadniemy, bo mama nie czuje się dobrze, odwiedzamy ją i nie chcemy narażać", albo "byłem w szpitalu, lepiej pogadajmy zdalnie". Okazało się, że na dobrą sprawę wielu z nas może zrezygnować z wychodzenia z domu w celach innych niż robienie zakupów. Równie dobrze jak w domu moglibyśmy żyć w Matrixie, w którym bodźce dostarczają nam łącza internetowe - każdy osobno.

Praca zdalna i skutki

Obserwując pustoszejące biurowce, w których wokół biurek narastają kojce z plexi nie można się oprzeć wrażeniu, że rynek nieruchomości doznaje przemian tyleż gwałtownych, co katastrofalnych. Studiujący zdalnie studenci nie wynajmują już mieszkań jak kiedyś, pracodawcy w obawie przed epidemią ograniczają obecność w miejscu pracy, usługodawcy masowi (kina, teatry, hale widowiskowe, hotele, stadiony) w zasadzie mogłyby zwinąć interesy. W każdym z takich miejsc zatrudnieni są jednak ludzie, którzy pozbawieni zajęcia stracą źródła dochodu.

Przed tą katastrofą chronią nas mniej lub bardziej umiejętnie stosowane ograniczenia i rządowe Tarcze, jednak żadne z użytych środków nie przywrócą już stanu takiego, jaki pamiętamy sprzed pandemii.

Załamanie transportu

W ciągu ostatnich sześciu miesięcy przekonaliśmy się, że świat, który niewiele wcześniej wydawał nam się mały - nagle znów stał się wielki i częściowo nieosiągalny. Potężne maszyny, którymi mogliśmy dotrzeć na drugi jego koniec zostały unieruchomione, a wraz z nimi - olbrzymia część ruchu turystycznego, który dla wielu krajów jest potężnym źródłem dochodów a dla obywateli innych - sposobem na odpoczynek. Pozamykane granice i zmieniające się z dnia na dzień zakazy lotów do poszczególnych krajów stały się nagle częścią życia zwykłych ludzi. Dla wartej miliardy branży turystycznej i lotnictwa mogą być jednak gwoździem do trumny.

Nie polatamy już tak, jak kiedyś.

Uskok edukacyjny

Niemożliwe do przewidzenia skutki wywołała epidemia na wszystkich etapach kształcenia. Efekty zdalnego nauczania w ciągu jednego, a możliwe że także dwóch semestrów łatwiej będzie zaakceptować ze świadomością, że dotknęły one całego pokolenia, to jednak nie zmienia faktu, że uzyskanego w ograniczonych warunkach wykształcenia nie da się porównać z takim samym, uzyskanym rok wcześniej. Tegoroczny egzamin dojrzałości zdało 74 proc. maturzystów, w latach wcześniejszych było to zwykle ok. 80 proc.

Skutków zmiany trybu nauczania w szkolnictwie zawodowym i na uczelniach nie da się określić. Im bardziej praktyczne umiejętności mieli uzyskać uczący się, tym bardziej ułomne w porównaniu z poprzednimi rocznikami mogą się okazać efekty kształcenia w II semestrze roku szkolnego 2019/2020. Egzaminy, sprowadzające się do napisania eseju na wybrany temat w oparciu o lekturę i wykłady nie są równoważne z praktyką warsztatów, w których np. w medycynie uwzględniać trzeba także fakturę, sprężystość i zapach tkanki, czy na politechnice prędkość, masę i inne parametry, których nie jest w stanie przekazać łącze komputera.

Wykształcenie ostatnich miesięcy nie dorównywało temu sprzed roku, i nadrobić się tego już nie da.

Polityczna szamotanina

Pół roku z COVID-em ciężko doświadczyło też życie publiczne. Jego ograniczenie z powodu epidemii i histeryczne działania związane z wyborami prezydenckimi wywołały nie tylko kryzys wiarygodności władzy - najpierw kpiącej z maseczek a potem nakazującej ich noszenie i jednocześnie ostentacyjnie niestosującej się do tego obowiązku. Pandemia wywołała też szereg chaotycznych zmian prawa, nad którego uchwalaniem nie sposób było zapanować. Ostatnich sześć miesięcy przełożyło się też na wymierne straty gospodarcze i nieuchronne zaciśnięcie pasa w przyszłości.

Brak horyzontu

Po pół roku z pandemią wiemy już, że wyjeżdżając za granice nie możemy być pewni, że uda nam się wrócić bez konieczności przejścia kwarantanny. Za niespełna cztery miesiące święta, które nie wiadomo czy zdołamy spędzić tak, jak planowalibyśmy, gdyby nie koronawirus. Nie ma jeszcze szczepionki, która pozwoliłaby nam uznać problem za opanowany, czekając więc na jesień, która może przynieść nawrót epidemii - nie wiemy czego oczekiwać.

Nie sposób w tej sytuacji robić planów na dłużej niż kilka tygodni, dokładnie tak, jak wiosną nie wiedzieliśmy jak będą wyglądały nasze wakacyjne urlopy. Świat osobistych zamiarów wypadł w 2020 z kolein i dzisiaj wiemy, że jeszcze przez wiele miesięcy do nich nie wróci. A kiedy wróci - nadal będziemy spłacać długi, zaciągnięte w czasie niepewności i odrabiać straty, których być może odrobić się już nie da. 

(...)

Najprościej mijające półrocze przedstawia się w grafikach, pokazujących kolejne fazy rozwoju pandemii. Dla Polski charakterystyczny jest udany epizod tzw. "wypłaszczania" krzywej codziennego wzrostu zachorowań - do kwietnia do lipca ich liczba oscylowała między 200 a 500 przypadków, co nie zagrażało lawinowym wzrostem, z którym nie dałby sobie rady system ochrony zdrowia. Od lipca liczba codziennie stwierdzanych zachorowań zaczęła gwałtownie rosnąć do poziomu 500-900 i więcej dziennie. To nadal nie zagraża wydolności systemu. Przed nami jednak jesień i - bez szczepionki na COVID - nieprzewidywalny co do skali wzrost niepokoju, spotęgowany trudnościami w odróżnieniu sezonowej grypy od koronawirusa.

Przygotujmy się na to, że także wtedy nic już nie będzie takie jak było.