To źle brzmi, kiedy wiceszef partii stwierdza, że dyskusji nie ma. To jest objaw scentralizowania w funkcjonowaniu partii lewicowej, gdzie jeśli choruje lider, to wszystko zamiera – mówi gość „Faktów” RMF Józef Oleksy wiceprzewodniczący SLD.

Tomasz Skory: Z powodu odłożenia do nie wiadomo kiedy spotkania posłów SLD z premierem pan czuje więcej zawodu, że przeciąga się sytuacja dla SLD dość żałosna, czy raczej ulgi, że ta sytuacja się przeciąga i ciągle jeszcze trwa?

Józef Oleksy: To już powinno się odbyć, ta dyskusja jest oczekiwana i zapowiada zresztą. Powód jest obiektywny i mam nadzieję, że on nie odkłada tego na dłużej niż tydzień, dwa, dlatego że publicznie znane są powody, dla których trzeba by wewnątrz SLD i klubu odbyła się poważna rozmowa o tym, jak dalej zbierać siły i odzyskiwać kondycję.

Tomasz Skory: Na razie siły musi zebrać przede wszystkim premier i od tego zależy kondycja całej partii. To jest dość niebezpieczne.

Józef Oleksy: Nie sądzę, by to trzeba było aż tak zderzać, że to tylko kondycja fizyczna, zdrowotna premiera przesądza.

Tomasz Skory: Tak, ale to jest powód przełożenia tego spotkania, od którego wiele zależy.

Józef Oleksy: Ale jedno spotkanie nie rozstrzyga całości spraw. Problemy wewnętrzne nawarstwiały się wystarczająco długo, by było o czym mówić nie na jednym spotkaniu.

Tomasz Skory: No i nawarstwiły się. Jeszcze w połowie grudnia Leszek Miller zapowiadał, że w styczniu przedstawi klubowi warunki, od których uzależnia dalszą możliwość współpracy z klubem SLD. Jak to pan rozumie, bo to dość ciekawe?

Józef Oleksy: Tym niecodziennym sformułowaniem politycznym Leszek Miller wywołał duże zaciekawienie tym spotkaniem i dziś widzę takie oczekiwanie, jakie to warunki postawi lider i premier swojemu własnemu środowisku, rozumiem krytycznie ocenianemu, by poprawiać funkcjonowanie i sytuację. To może zabrzmiało przesadnie, ale miało chyba podkreślać pilność tego spotkania, jednego, drugiego, trzeciego.

Tomasz Skory: I do spotkania jak dotąd nie doszło, a złośliwi mówią, że Leszek Miller nie odejdzie, bo lekarz mu zabronił chodzić.

Józef Oleksy: To już są złośliwi, rzeczywiście.

Tomasz Skory: Czy ktoś w SLD wspomina jeszcze o pozbyciu się premiera Leszka Millera?

Józef Oleksy: Ta wewnętrzna dyskusja jest znacznie płytsza, mniej obecna, aniżeli dyskusja w mediach. Jest trochę taka nienormalna sytuacja, że media obficie komentują i spekulują i formułują scenariusze, a w samym SLD – moim zdaniem – absolutnie za mało się na ten temat rozmawia.

Tomasz Skory: To proszę powiedzieć, czy Jerzy Jaskiernia – który chodzić może, bo mu lekarz nie zabronił – odejdzie?

Józef Oleksy: To nie jest sprawa takie czy innej zmiany personalnej, ani nie jedna osoba przesądza o tym, czy jest dobrze, czy jest źle.

Tomasz Skory: Ale znamy SLD i wiemy, że niewiele można zmienić prócz poszczególnych osób. Proszę wybaczyć, ale taka jest prawda.

Józef Oleksy: Może tak będzie, nie wykluczam, że takie będą konkluzje ostateczne, ale na pewno jeśli miałyby dotyczyć jednej osoby, to nie ma ich co robić. To są sprawy o charakterze poderwania jakby dużych grup ludzi do dobrej intencji, inicjatywy, do otwartości społecznej itd. Tego się nie zmieni, zamieniając jedno nazwisko na drugie. To musi być pewien ruch, który będzie obejmował różne instrumenty, w tym osobowe.

Tomasz Skory: Mówi pan to troszkę teoretycznie, jakby to nie miało szansy na ziszczenie się...

Józef Oleksy: Mówię teoretycznie, dlatego że wciąż oczekuję tych dyskusji. To nawet źle brzmi, kiedy wiceprzewodniczący partii stwierdza, że dyskusji nie ma, bo choroba jest tu z całą pewnością przyczyną, że te ciała statutowe nie zbierają się i nie dyskutują, ale rada krajowa jest przewidziana na styczeń. Zarząd krajowy - myślę, że nawet gdyby premier Miller jeszcze był na leczeniu – przecież może się odbyć; jest 5 zastępców przewodniczącego partii. To jest objaw takiego scentralizowania w funkcjonowaniu partii lewicowej, gdzie jeśli choruje lider, to wszystko zamiera. Nie jest aż tak, ale ja bym wolał, by wszystko się toczyło normalnie.

Tomasz Skory: Ale gołym okiem widać, że jest właśnie tak. Dziękuję bardzo.