"O zgrozo" - można by powiedzieć, bo badanie przeprowadzone przez jedną z firm bukmacherskich dotyczyło tylko zaglądania do internetu w trakcie i po meczu. A do tego dochodzi śledzenie całych wydarzeń sportowych. W Polsce takie zestawienie pewnie wyglądałoby podobnie.

195 minut tygodniowo. Tyle czasu poświęca zagorzały brytyjski kibic na przejrzenie wyników swoich ulubionych dyscyplin sportu. Ponad 3 godziny pomnożone przez 52 tygodnie dają wynik 10 140 minut rocznie. Czyli...7 dni z małym okładem. Po prostu tydzień. Takie wyniki przynosi ankieta, która potwierdza także zamiłowanie Brytyjczyków do futbolu, bo właśnie wyników piłki nożnej szukają fani najczęściej. Sporym zainteresowaniem cieszą się także wyścigi konne, mecze rugby i krykieta oraz rywalizacja w Formule 1.

A gdzie fani szukają rezultatów? Najczęściej w pubach oraz podczas zakupów i oglądania innych wydarzeń sportowych. Choć, jakby się zastanowić, to punkty 1. i 3. mogą być ze sobą zbieżne. 51 procent ankietowanych robi to w pracy, 15 procent w trakcie pierwszej randki, a cztery... bawiąc się na przyjęciu weselnym.

Pewnie w Polsce rezultaty takiej ankiety byłyby podobne. Ile razy każdy z Was oglądając mecz choćby reprezentacji Polski nie sprawdzał na bieżąco, jak układają się rezultaty innych meczów eliminacyjnych czy sparingowych? Myślę, że robi tak sporo osób. Podobnie jest choćby z naszą Ekstraklasą albo wynikami "polskiej" i ostatnio bardzo popularnej u nas Borussii.

A ile czasu może spędzać taki brytyjski kibic na oglądaniu samych meczów? Spójrzmy na Manchester United. 38 ligowych spotkań, do tego Puchar Anglii, Puchar Ligi, Liga Mistrzów. Bez zabawy w dokładne analizy można założyć, że takich meczów będzie dla równego rachunku 60, choć to trochę zaniżone. Każdy mecz to półtorej godziny gry (plus czas, który doliczy arbiter), przerwa, studio przed meczem, powtórki bramek. Dwie godzinki wyjdą. Zatem 2 godziny razy 60 meczów to 120 godzin. Bite 5 dni. A przecież często kibice oglądają nie tylko swój zespół, ale jeszcze inne ciekawe spotkania w każdy weekend. Do tego jeszcze reprezentacja Anglii, a jeszcze Formuła 1 i Lewis Hamilton albo Jenson Button. A do tego rugby, wyścigi konne, może i snooker. Wyjdzie całkiem sporo...

I pozostaje tylko pytanie, kiedy na to wszystko znajdujemy czas, skoro przesypiamy w roku jakieś 3-4 miesiące, w pracy spędzamy kolejny kwartał ze sporym okładem, mamy miesiąc urlopu. A gdzie inne przyjemności i obowiązki? Przy takich zestawieniach można dojść do wniosku, że rok jest z gumy i można go sobie rozciągnąć dowolnie. Szkoda, że to statystyczne złudzenie.