Paryż wkłada kij w szprychy na szczycie NATO w Warszawie. Francja chce, by flanka wschodnia została wzmocniona tylko "czasowo". Jak ustaliła dziennikarka Katarzyna Szymanska – Borginon Paryż zabiega, by w komunikacie końcowym ze szczytu sojuszu, znalazł się zapis o tym, że ustalenia o wzmocnieniu flanki wschodniej zostaną poddane po pewnym czasie "ocenie i analizie". Co może to oznaczać dla Polski?

Paryż wkłada kij w szprychy na szczycie NATO w Warszawie. Francja chce, by flanka wschodnia została wzmocniona tylko "czasowo". Jak ustaliła dziennikarka Katarzyna Szymanska – Borginon Paryż zabiega, by w komunikacie końcowym ze szczytu sojuszu, znalazł się zapis o tym, że ustalenia o wzmocnieniu flanki wschodniej zostaną poddane po pewnym czasie "ocenie i analizie". Co może to oznaczać dla Polski?
Szczyt NATO w Warszawie /Jacek Turczyk /PAP

Francja wychodzi z założenia, że jeżeli taka analiza za rok wykazałby np. że zagrożenie ze strony Rosji zmalało, to w związku z tym należałoby wycofać cztery bataliony NATO z Polski i krajów Bałtyckich ponownie na Zachód.

Stoltenberg: nie chcemy nowej zimnej wojny

Paryż do tej pory najmocniej i najgłośniej sprzeciwiał wzmocnieniu flanki wschodniej uważając, że jest to działanie konfrontacyjne wobec Rosji. Polscy dyplomaci zapewniają z kolei, że zapis o konieczności przeprowadzenia analizy nie przeszkadza naszemu krajowi.

Dlaczego? Bo interpretujemy go inaczej. Zagrożenie ze strony Rosji może jeszcze wzrosnąć - tłumaczy polski dyplomata w rozmowie z RMF FM. Wtedy taka analiza z pewnością wykazałaby, że trzeba jeszcze bardziej wzmocnić obecność NATO w naszym regionie - podkreśla.

Nieoficjalnie, rozmówcy dziennikarki RMF FM przyznają, że Polska chciałaby, żeby wojska NATO pozostały w naszym kraju na stałe. Francja w tej sprawie ma zupełnie inne zdanie. Uważa, że obecność sojuszu na Wschodzie powinna być tylko czasowa.