Jedyna taka polska ambasada na świecie. Do przedstawicielstwa RP przy UE w Brukseli można przyjść z czworonogiem. Takiej otwartości polskiej ambasadzie zazdroszczą inne brukselskie instytucje.

Psy nie maja prawa wstępu ani do Komisji Europejskiej ani do Rady UE mimo, że w tych instytucjach jest wielu miłośników zwierząt, i to tutaj powstają unijne przepisy o dobrostanie zwierząt. Zupełnie inaczej jest w polskim przedstawicielstwie przy UE. Ambasador Andrzej Sadoś - wielbiciel czworonogów, sam właściciel Mini, pięknego angielskiego cockera - wręcz zachęca pracowników, by przychodzili do pracy ze swoimi ulubieńcami, zwłaszcza jeżeli nie mają ich z kim zostawić. Na reportaż zaproszona zostałam z moją Yuki  - labradoodlem czarnej maści.

Gdy rozmawiamy, Yuki siada po mojej prawej stronie, a Mimi po lewej i oba mogę jednocześnie głaskać po głowie. Mimi jest fachowo ostrzyżony przez swojego pana, który nie oddaje go w niezbyt delikatne ręce belgijskich psich fryzjerów. Pomysł na wpuszczanie czworonogów do Przedstawicielstwa RP przy Unii Europejskiej w Brukseli ambasador przywiózł z międzynarodowych instytucji w Szwajcarii, gdzie pracował przed objęciem placówki w Brukseli. Zdaniem Sadosia obecność czworonogów zmniejsza stres i bardzo korzystnie wpływa na pracę.

Tutaj pracuje się nieraz kilkanaście godzin na dobę i przez siedem dni w tygodni - mówi. To bardzo dobrze wpływa na morale, jeżeli pracownik nie ma z kim zostawić psiaka, a tutaj może z nim przyjść, i piesek może sobie spokojnie spać i od czasu do czasu wyjść do Parku 50-lecia, który jest po drugiej stronie ulicy. Ambasador dogląda nie tylko pracy swoich podwładnych, ale żywo interesuje się ich pupilami. Gdy pytam czy potrafi wymienić ich imiona bez zająknięcia recytuje: Wilczka, Angy, Poli, Skipper...

Maskotką przedstawicielstwa jest Wilczka. Ma 11 lat, wzięto ją z schroniska. Lubi grać pierwsze skrzypce. Ambasador USA przy UE nazywa Wilczkę "pracownikiem protokołu", bo to ona razem ze swoją panią wita przychodzących gości - zachwala zalety swojego nietypowego pracownika ambasador Sadoś. Biuro, w którym swoje legowisko ma Wilczka, sąsiaduje z biurem polskiego ambasadora przy UE. Wilczka jest trochę głośna. Po prostu pilnuje biura. Odgania Yuki, która próbuje ją zachęcić do zabawy. 

Wilczka przychodzi do przedstawicielstwa praktycznie codziennie. Ma stałe legowisko pod biurkiem swojej pani Bogny. Gdy od czasu do czasu zostaje w domu, to jej pani żartuje, że Wilczka jest "na telepracy". Możliwość przychodzenia z pieskiem, to świetna sprawa - mówi właścicielka Wilczki - Widzę same plusy.

Angy z kolei najbardziej spodobał się mojej Yuki, bo to bratnia krew, także labradoodle, tylko, że z tych największych. Brązowy.

Z racji, że jest to duży pies i może sprawiać wrażenie groźnego no i ze względu na powagę instytucji nie przyprowadzam go codziennie  - mówi jego pani Ilona, która pracuje w sekretariacie zastępcy ambasadora. Angy jest młody i tutaj uczy się socjalizacji, tutaj wszyscy go głaszczą i przytulają

Pani Ilona przyznaje, że Angy trochę ją rozprasza, z drugiej jednak strony jego obecność działa uspokajająco, bo właścicielka nie musi się o niego martwić. Angy i Yuki urządzili sobie wyścigi po korytarzach przedstawicielstwa.

Na parterze mieszka ze swoją panią słodka, trzymiesięczna Chihuahua, Poli. Ma mięciutki koszyczek, w którym przesypia większość dnia. To duży plus, że jest taka malutka, bo mogę ją ze sobą wszędzie zabierać - mówi pani Marta z księgowości. Rozwesela wszystkich, którzy wyszli "na papierosa". Trzeba uważać, żeby jej nie nadepnąć - mówi jeden z pracowników, a wtedy właścicielka szybko podnosi swoją Poli na ręce. Mijamy jeszcze leżącego na korytarzu emeryta, 13 letniego labradora, Nugata. Nieraz przychodzi w spokojniejsze dni - wyjaśnia pani Marta, rzeczniczka przedstawicielstwa. Widać, że ciężko mu już chodzić, więc woli polegiwać pod drzwiami biura swojego pana.

Jest jeszcze Skipper - przepiękny Coton de Tuléar. Żywe srebro i w dodatku prawdziwy model, który potrafi zapozować do zdjęcia. Przy biurku swojej właścicielki, pani Justyny prezentuje się świetnie. 

Wszystkie nasze czworonogi świetnie się prezentują - prostuje rzeczniczka i jako dowód pokazuje mi kalendarz na 2023 roku. Placówka wydaje co roku kalendarze, gdzie modelami są psy i koty pracowników. Ten na 2023 zdobią także obowiązkowo kolory żółte i błękitne. A wśród modeli jest nawet Ludwik, który już odszedł do psiego raju, a o którym wciąż pamięta pani Małgorzata.

Mój pies był stary i kulawy, wzięliśmy go z Palucha (przyp. Schronisko w Warszawie "Na Paluchu") - opowiada - do przedstawicielstwa to by już nawet nie doszedł - wyjaśnia. Ludwik dwa razy został jednak specjalnie dowieziony na sesję zdjęciową do kalendarza. Cieszę się, że na jesieni życia zrobił jeszcze karierę w dyplomacji - śmieje się pani Małgorzata.

Opracowanie: