Rosjanie i Włosi powalczą późnym popołudniem o złoty medal siatkarskich mistrzostw Europy. To będzie trzeci finał tych rozgrywek, w którym spotkają się te reprezentacje. Faworyt jest jasny: Rosja. O brąz powalczą natomiast Serbowie i Bułgarzy.

Zobacz również:

Rosja gra na poziomie niedostępnym dla innych reprezentacji. To zgodna opinia siatkarskich ekspertów. W Europie właściwie nikt nie powinien Rosjan zatrzymać, choć oczywiście zdarzają im się słabsze momenty. Tak było w półfinale z Serbią, która zdołała wygrać seta, a mogła pokusić się o więcej. Rosyjskie gwiazdy potrafią jednak zebrać się w trudnym momencie i odrabiać straty. Ba, wczoraj nawet przy kilkupunktowym prowadzeniu rosyjski szkoleniowiec karcił swoich zawodników za słabą grę. Rosjanie znają więc swoją siłę, a jeśli śledzili wieczorny półfinał Włochy-Bułgaria, spali zapewne spokojnie. Włosi co prawda pokonali Bułgarów 3:1, ale grali przeciętnie. Fatalnie spisywał się jeden z liderów ekipy Ivan Zaitsev.

Mimo wszystko musimy zagrać lepiej w przyjęciu i serwisie, jeśli chcemy w Kopenhadze stanąć na najwyższym stopniu podium. Wszystko leży w tej chwili w naszych rękach - mówi trener Rosjan Andriej Woronkow, który ma w składzie takich zawodników jak środkowy Dmitri Muserski czy atakujący Nikołaj Pawłow. Oni w trudnych momentach praktycznie nie zawodzą.

W ostatnim finale, w którym spotkały się te same drużyny - w 2005 roku w Rzymie, Włosi wygrali 3:2.

O brąz powalczą natomiast Serbowie i Bułgarzy. Ci pierwsi bronią tytułu, ale przed dwoma laty serbska reprezentacja wyglądała zupełnie inaczej. Teraz odmłodzona i pozbawiona wielkiego Ivana Milijkovicia i tak spisuje się bardzo przyzwoicie, a ciężar gry bierze na siebie często były siatkarz PGE Skry Bełchatów Alaksandar Atanasijević. O sile Bułgarów sami się przekonaliśmy. Cwetan Sokołow, jeśli ma dobry dzień, w ataku jest praktycznie nie do zatrzymania.