​Nie udało się przed zaprzysiężeniem, nie udało się w ciągu 24 godzin po objęciu prezydentury, może uda się za kilkadziesiąt dni? Brytyjski "The Independent" wskazuje, że Donald Trump chce zakończyć wojnę w Ukrainie do wiosny. I to na korzystnych dla Kijowa warunkach.

Na ceremonii zaprzysiężenia Donalda Trumpa na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych nie sposób było znaleźć najwyższych rangą ukraińskich dygnitarzy. W zorganizowanej wewnątrz Kapitolu uroczystości wziął jednak udział jeden z kluczowych ludzi Wołodymyra Zełenskiego. Mowa o Dawidzie Arachamii.

Arachamia, znany również jako Dawid Braun, to ukraiński polityk i przedsiębiorca. Jest przewodniczącym frakcji parlamentarnej Sługi Ludu - partii założonej w 2017 r. przez prezydenta Ukrainy. W pierwszych dniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę Arachamię często można było spotkać u boku ukraińskiego przywódcy, jednak z czasem usunął się w cień. Nie oznacza to jednak, że zniknął całkowicie.

45-latek uważany jest za osobę z najbliższego otoczenia ukraińskiego przywódcy. Jak zauważył brytyjski dziennik "The Independent", Arachamia był "jednym z niewielu zagranicznych dygnitarzy", których wpuszczono do rotundy Kapitolu podczas inauguracji Trumpa. Przypomnijmy - ze względu na ujemną temperaturę uroczystość przeniesiono do wnętrza sali.

Mało tego - na trzy dni przed uroczystością, czyli w piątek 17 stycznia, Arachamia wziął udział w przyjęciu Stars and Stripes & Union Jack. Gościem honorowym imprezy, zorganizowanej m.in. przez waszyngtońskiego doradcę politycznego Gerry'ego Gunstera, był brytyjski polityk Nigel Farage. Choć w wydarzeniu nie wzięli udziału członkowie rodziny Trumpa, to byli tam obecni ludzie z najbliższego otoczenia prezydenta USA, w tym kilkoro o mocnych wpływach.

Ci, którzy martwią się o Ukrainę, powinni zwrócić uwagę na obecność Arachamii na inauguracji - powiedziało źródło "The Independent". To znaczący gest, podkreślający chęć amerykańskiego prezydenta, aby zapewnić Ukrainie dobry interes. Powinno to uspokoić niektóre nerwy - dodał jeden z rozmówców.

Prezydent (USA) traktuje to bardzo poważnie. Jest wiele złożonych kwestii, które się pojawią, ale będzie współpracował z Zełenskim i wkrótce odbędzie się formalne spotkanie - zapewniło źródło brytyjskiego dziennika. Zełenski uważał, że nie może osobiście pojechać na inaugurację, ale wysłał swojego człowieka, który został potraktowany z ogromnym szacunkiem - podkreślił rozmówca.

Od czasu inauguracji Trumpa Arachamia powiedział ukraińskim mediom, że spodziewa się, iż do formalnego spotkania ukraińskiej delegacji z amerykańskim przywódcą dojdzie już w lutym. Obecnie pracujemy nad tym, aby odpowiednie spotkania odbywały się na poziomie międzyparlamentarnym i innych szczeblach - stwierdził.

"The Independent" pisze, że choć obecnie - biorąc pod uwagę niejasną politykę administracji Donalda Trumpa w sprawie Ukrainy - trudno o optymizm, to obawy, iż prezydent USA może zrezygnować ze wsparcia stawiającej czoła rosyjskiej agresji Ukrainie, są bezpodstawne. Trump zamierza do wiosny zakończyć wojnę za naszą wschodnią granicą i to na korzystnych dla Kijowa warunkach.

Były już pierwsze kontakty

Donald Trump w trakcie kampanii wyborczej obiecywał jak najszybsze zakończenie wojny w Ukrainie (raz mówił, że zrobi to jeszcze przed inauguracją, a raz, że w ciągu 24 godzin), jednak dotychczas nie przedstawił w tej sprawie żadnego planu.

Dwa dni po inauguracji amerykański prezydent zapowiedział, że Stany Zjednoczone zaostrzą sankcje wobec Rosji, w tym nałożą całkowite embargo na eksport rosyjskich towarów, jeśli Władimir Putin nie zgodzi się na zakończenie konfliktu zbrojnego. Według "The Wall Street" prezydent USA dał swoim dyplomatom trzy miesiące na doprowadzenie Moskwy i Kijowa do stołu negocjacyjnego.

Sekretarz stanu USA Marco Rubio powiedział 21 stycznia, że rozwiązanie konfliktu stanie się priorytetem amerykańskiej polityki pod rządami Trumpa. Według niego Moskwa i Kijów będą zmuszone do wzajemnych ustępstw, aby osiągnąć długotrwały pokój. Koncentrujemy się na zapewnieniu stabilności i bezpieczeństwa nie tylko Ukrainie, ale całej Europie - stwierdził.

Z informacji niezależnego rosyjskiego portalu The Moscow Times wynika, że doszło już do pierwszych kontaktów administracji Trumpa z Kremlem, choć obie strony publicznie je dementowały.