Zaledwie kilka godzin trwał kryzys w relacjach między Kolumbią a Stanami Zjednoczonymi. Choć pierwszy cios wyprowadził prezydent Kolumbii Gustavo Petro, odmawiając przyjęcia samolotów wojskowych z migrantami deportowanymi z USA, to ze starcia obronną ręką wyszedł amerykański przywódca, grożąc Kolumbii wysokimi cłami i sankcjami.

"Nie" dla amerykańskich samolotów wojskowych z deportowanymi migrantami

Wszystko zaczęło się od tego, że władze Kolumbii odmówiły w niedzielę przyjęcia dwóch wojskowych samolotów transportowych Lockheed C-130 Hercules z ok. 80 migrantami deportowanymi ze Stanów Zjednoczonych. Choć w przeszłości Kolumbia wielokrotnie przyjmowała loty deportacyjne, prezydent Gustavo Petro zaprotestował przeciwko używaniu do tego wojskowych maszyn i "traktowaniu migrantów jak kryminalistów" ze skutymi rękami i nogami.

"Migrant nie jest przestępcą i musi być traktowany z godnością, na jaką zasługuje człowiek. (...) Nie mogę pozwolić migrantom pozostać w kraju, który ich nie chce; ale jeśli ten kraj ich odeśle, musi to zrobić z godnością i szacunkiem dla nich i dla naszego kraju. Będziemy przyjmować naszych współobywateli przybywających samolotami cywilnymi, nie traktując ich jak przestępców" - napisał na platformie X.

Kolumbijski prezydent stwierdził przy tym, że w jego kraju mieszka ponad 16 tys. obywateli USA przebywających tam nielegalnie. "Nigdy nie zobaczycie mnie palącego amerykańską flagę ani przeprowadzającego obławę w celu odesłania skutych kajdankami nielegalnych imigrantów do USA. Prawdziwi wolnościowcy nigdy nie zaatakują wolności człowieka. Jesteśmy przeciwieństwem nazistów" - zaznaczył kolumbijski przywódca.

Groźby Donalda Trumpa

Prezydent Kolumbii nie musiał długo czekać na reakcję swojego amerykańskiego odpowiednika. Jak stwierdził Donald Trump we wpisie zamieszczonym na swojej platformie społecznościowej Truth Social, decyzja "socjalistycznego prezydenta", który "już jest bardzo niepopularny wśród swojego narodu", naruszyła bezpieczeństwo narodowe i publiczne USA.

W odwecie amerykański przywódca ogłosił szereg działań i sankcji przeciwko Kolumbii. Wśród nich było 25-procentowe cło na wszystkie dobra importowane z Kolumbii, które ma wzrosnąć do 50 proc. w ciągu tygodnia, zakaz wjazdu dla nieokreślonych przedstawicieli kolumbijskich władz i "sankcje wizowe dla wszystkich członków partii, ich rodzin i wspierających władze", zwiększone kontrole graniczne wobec kolumbijskich obywateli i towarów oraz sankcje bankowe i finansowe. Ponadto władze USA wstrzymały tymczasowo przyznawanie wiz w amerykańskiej ambasadzie w Bogocie.

"Te środki to dopiero początek. Nie pozwolimy, aby kolumbijski rząd naruszył swoje zobowiązania prawne w zakresie przyjmowania i odsyłania przestępców, których zmusił do wkroczenia do Stanów Zjednoczonych!" - zagroził gospodarz Białego Domu.

Gustavo Petro nie pozostał dłużny

Gustavo Petro nie pozostał dłużny Donaldowi Trumpowi i również polecił ministrowi handlu zagranicznego podniesienie ceł na import z Ameryki o 25 proc. "Ministerstwo powinno pomóc skierować nasz eksport na cały świat za wyjątkiem USA" - napisał.

Kancelaria prezydenta Kolumbii ogłosiła później, że jego samolot prezydencki jest do dyspozycji, by zapewnić "godny powrót" do kraju obywateli, którzy mieli w niedzielę zostać deportowani samolotami wojskowymi.

Kolumbia zgodziła się na wszystkie warunki USA

Choć prezydent Kolumbii pogroził palcem Stanom Zjednoczonym, to nie minęło kilka godzin, a Biały Dom przekazał, że Bogota zgodziła się na wszystkie warunki Donalda Trumpa, w tym na nieograniczone przyjmowanie wszystkich nielegalnych imigrantów z Kolumbii, również na samolotach wojskowych.

Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt oznajmiła w komunikacie, że dotkliwe sankcje gospodarcze i cła, które ogłosił prezydent USA w odwecie za nieprzyjęcie wojskowych samolotów z deportowanymi z USA imigrantami, zostaną "w rezerwie i nie zostaną podpisane, chyba że Kolumbia nie uszanuje umowy". Sankcje wizowe pozostaną w mocy do czasu przyjęcia pierwszego lotu repatriacyjnego.

"Dzisiejsze wydarzenia jasno pokazują światu, że Ameryka znów jest szanowana. Prezydent Trump będzie nadal zaciekle chronił suwerenność naszego narodu i oczekuje, że wszystkie inne narody świata będą w pełni współpracować w akceptowaniu deportacji swoich obywateli nielegalnie przebywających w Stanach Zjednoczonych" - podkreśliła.

Szef MSZ Kolumbii Luis Gilberto Murillo powiedział w opublikowanym komunikacie wideo, że obu rządom udało się "przezwyciężyć impas" i zapowiedział, że wkrótce uda się do Waszyngtonu na dalsze rozmowy w tej sprawie. Zapowiedział też, że Kolumbia będzie przyjmować swoich deportowanych obywateli, "gwarantując im godne warunki". W tym celu ma zostać użyty prezydencki samolot.

Wydaje się, że w ten sposób zakończył się jednodniowy konflikt między oboma krajami.

Relacje stały się chłodniejsze

Agencja Associated Press podkreśliła, że Kolumbia jest jednym z niewielu partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych, które kupują od nich więcej, niż sprzedają. W przeciwieństwie do takich krajów jak Meksyk czy Chiny, Kolumbia ma w handlu ze Stanami Zjednoczonymi deficyt ok. 1,4 mld dolarów.

Według danych przytaczanych przez agencję Reutera w 2023 roku nadwyżka USA w handlu z Kolumbią wynosiła 1,6 mld dolarów. USA importowały z Kolumbii m.in. ropę naftową, złoto, kawę i cięte róże, a eksportowały do tego kraju benzynę i inne produkty petrochemiczne, samoloty, kukurydzę i soję.

Kolumbia do niedawna uznawana była za jednego z głównych sojuszników USA w Ameryce Łacińskiej; oba kraje blisko współpracowały między innymi w walce z producentami i przemytnikami narkotyków. Relacje ochłodziły się jednak, odkąd w 2022 roku władzę w Kolumbii przejął Gustavo Petro, pierwszy lewicowy prezydent w historii kraju.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.