Grecka policja użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić ludzi protestujących przed parlamentem w centrum Aten. Uczestnicy demonstracji przeciwko nowym środkom oszczędnościowym rzucali w policję kamieniami oraz jogurtem.

Dziś ma się rozpocząć debata parlamentarna na temat złożonego w zeszłym tygodniu przez socjalistyczny rząd premiera Jeorjosa Papandreu planu budżetowego na lata 2012-2015.

Do starć między funkcjonariuszami a małymi grupami protestujących doszło, gdy w centrum stolicy przeciwko oszczędnościom demonstrowało ponad 20 tys. ludzi - pisze agencja AP.

Rano do demonstrantów, którzy od 25 maja okupują plac Syntagma (Konstytucji) w Atenach dołączyli kolejni protestujący. Ok. południa na placu przed parlamentem były już tysiące działaczy i związkowców, którzy chcieli uniemożliwić przeprowadzenie debaty. Wczoraj zapowiadali, że utworzą łańcuch ludzki wokół budynku.

"Złodzieje! Zdrajcy!", "Gdzie podziały się pieniądze?" - wykrzykiwali uczestnicy protestu.

Policjanci zamknęli część centrum i przed parlamentem ustawili dwumetrowe, metalowe barykady.

Specjalne oddziały policji utworzyły korytarz i użyły gazu łzawiącego przeciwko protestującym, by umożliwić deputowanym dojazd do parlamentu. Kilku demonstrujących obrzuciło samochód premiera Papandreu pomarańczami.

W całej Grecji trwa 24-godzinny strajk przeciwko oszczędnościom. Zorganizowały go największe związki zawodowe.Państwowe szpitale obsługuje minimalna liczba personelu, zakłócony jest transport publiczny i ruch w portach. Radio i telewizja nie nadają programów informacyjnych. Normalnie funkcjonują lotniska, a kontrolerzy ruchu lotniczego odwołali udział w strajku.

Socjalistyczny grecki rząd przygotowuje się do batalii legislacyjnej, by uchwalić kolejne reformy oszczędnościowe, które będą obowiązywały po zakończeniu jego kadencji. W tym miesiącu musi uchwalić program na lata 2012-2015 wart 28 mld euro, w przeciwnym razie nie otrzyma kolejnej transzy pomocy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej.

Żeby spełnić swoje zobowiązania premier Jeorjos Papandreu złamał obietnicę, że nie będzie nakładał nowych podatków i wprowadził czteroletni program prywatyzacyjny wart 50 mld euro, który wywołał kolejną falę niezadowolenia.