Wojciech Kilar był dżentelmenem w starym stylu – wspomina kompozytora jego kolega po fachu Krzesimir Dębski. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Dębski mówi, że Kilar cieszył się dużym szacunkiem środowiska. Artysta zmarł dziś rano w wieku 81 lat.

Grzegorz Kwolek: Miał pan okazję poznać pana Wojciecha. Jakim był człowiekiem w bezpośrednim kontakcie?

Krzesimir Dębski, kompozytor: Co się rzucało od razu w oczy, to był bardzo takim cichym, spokojnym, delikatnym i kulturalnym człowiekiem. Takim właściwie dżentelmenem w starym stylu. Był poza środowiskiem. Miał oczywiście duży szacunek w środowisku, ale nie uczestniczył w żadnym. Nie brał udziału w zjazdach związku kompozytorów, czy w radach artystycznych, w gremiach, w których ścierają się różne ambicje, walki wewnętrzne kompozytorów, gdzie się tworzy hierarchie - kto ważniejszy, kto najważniejszy. I właściwie widywałem go tylko na filmowych galach, gdzie odbierał nagrody. I wtedy można było zaobserwować, że potrafi być dowcipny, bardzo miły, z inteligentnym błyskiem w oku, ale jednocześnie jakby był zawstydzony i troszeczkę zakłopotany, że tutaj ma właśnie odebrać nagrodę i że go spotykają takie zaszczyty.

A jak pan patrzył muzycznie na to co tworzył Wojciech Kilar?

Był przede wszystkim bardzo wszechstronnym kompozytorem, bo tworzył wręcz skrajnie różne rzeczy. Pisał przecież muzykę kiedyś bardzo awangardową, potem się od tego zdystansował. Mówił, że XX wiek to jest "cmentarzysko partytur", że te wszystkie utwory powstały z buntu przeciwko przeszłości, jednak nie za duże mają wartości. Potem sam się zmienił, niejako stał się twórcą szukającym własnej ideologii, poszedł w bardzo proste rzeczy, a niezwykle emocjonalne. Tu mówię o takich utworach jak "Angelus" czy "Exodus", takie właściwie już utwory już religijne, oratoryjne. Pisał utwory religijne pod koniec życia. A jednocześnie do filmów pisał rzeczy zaskakująco różne. Muzykę do monumentalnych fresków historycznych - "Pan Tadeusz", śląskich filmów, czy do tych w reżyserii Jerzego Hoffmana, czy Zanussiego. Proszę sobie porównać muzykę z filmu "Rejs" albo "Sami swoi". To zupełnie inne światy muzyczne.

(j.)