Powodzie, osunięcia ziemi i gigantyczne straty - to skutki fali ulew i burz na północy Włoch. Dwie osoby zginęły w pobliżu Varese w Lombardii. Ich dom zniszczyła w nocy lawina błotna. Krytyczna sytuacja panuje w ponownie zalanej Ligurii.

To już trzeci w ostatnich tygodniach alarm powodziowy na północy kraju, który doprowadził do katastrofy hydrologicznej - podkreślają lokalne władze.

W ciągu 15 dni w Genui i całej Ligurii spadło tyle deszczu, ile zazwyczaj pada przez rok. Z brzegów wystąpiły nawet niewielkie strumienie. Media podkreślają, że nowe powodzie w tym regionie uniemożliwiają usuwanie szkód po poprzednich, sprzed kilku dni. Zniszczone są domy, drogi i mosty. Sparaliżowany jest też ruch kolejowy. W miejscowości Bolzanetto runął mur cmentarza, a lawina wody i błota porwała około 70 trumien.

Hydrolodzy oceniają, że to nie sam deszcz jest przyczyną powtarzających się kataklizmów, ale ogromne zaniedbania w budownictwie i lekceważenie przepisów bezpieczeństwa. Budynki stawiane są na terenach zalewowych, a brzegi rzek i strumieni wzmocnione są w niewystarczającym stopniu.

Geolog Fabio Luino z włoskiego Komitetu Badań Naukowych powiedział w wywiadzie dla dziennika "La Stampa", że burmistrz Genui powinien podjąć decyzję o zburzeniu całych osiedli zbudowanych w miejscach, gdzie nie powinien stać żaden dom. Zdaniem eksperta sytuacja w tym mieście jest nie do rozwiązania, a powodzie będą się tam powtarzać.

Po wczorajszych gwałtownych opadach zalane zostały również ulice Mediolanu oraz miasta Alessandria w Piemoncie.

(MRod)