87,6 proc. głosów miał według państwowych mediów zdobyć Alaksandr Łukaszenka w tzw. wyborach prezydenckich, które odbyły się dziś na Białorusi. "Wszystko jest pod kontrolą reżimu i jego służb. Żeby mieć pewność, że nie będzie żadnego protestu, jeszcze wyprowadzili wojsko na ulicę" - mówił RMF FM szef Domu Białoruskiego w Warszawie Aleś Zarembiuk.

Cichanouska: Reżim boi się woli narodu

Centralna Komisja Wyborcza Białorusi poinformowała, że frekwencja w wyborach wyniosła 85,7 proc. Według reżimowych mediów, które powołały się na exit poll, Łukaszenka zdobył rzekomo 87,6 proc. głosów. Pozostali oficjalni kandydaci zdobyli między 1 a 3 proc. głosów. Przeciwko wszystkim kandydatom zagłosowało 5,1 proc. wyborców - wynika z exit poll.

Liderka opozycji białoruskiej Swiatłana Cichanouska oświadczyła, że ani Białorusini ani społeczność międzynarodowa nie uznają wyników niedzielnych "wyborów". Parlament Europejski wezwał w rezolucji UE i państwa członkowskie, by nadal nie uznawały Łukaszenki jako prezydenta po "wyborach", które uznała za "fikcyjne".

Sfałszowane wybory na Białorusi po raz kolejny pokazują, że reżim boi się woli narodu - oświadczyła Swiatłana Cichanouska, przebywająca na emigracji liderka białoruskiej opozycji. "Doprowadzimy do tego, że Białorusini będą pewnego dnia mogli wybierać swoich liderów w wolnych i sprawiedliwych wyborach" - napisała w serwisie X.

Zarembiuk w RMF FM: Pierwsze wybory pod nadzorem wojska

Wszystko jest bardzo stabilnie. Piąty rok z rzędu mamy codzienne represje, zatrzymania, aresztowania.  To pierwsze wybory, które odbywały się pod nadzorem wojska - mówił w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą szef Domu Białoruskiego w Warszawie - Aleś Zarembiuk. Widzieliśmy na ulicach białoruskich miast przedstawicieli armii z karabinami - dodał. Jak tłumaczył, chodziło o zastraszenie obywateli. 

Żeby każdy, zastanawiając się, czy iść na te wybory, czy nie iść, zobaczywszy żołnierze z karabinem pomyślał: "Lepiej pójdę, odhaczę i będę miał spokój" - analizował gość RMF FM. 

Zarembiuk zwrócił uwagę, że głosowanie poprzedziła masowa kampania aresztowań i zatrzymań. Dziesiątki tysięcy ludzi były zatrzymywane w kraju w listopadzie, grudniu, styczniu. Dostawali nieduże areszty administracyjne - 3, 5, 7 dni i kary grzywny za to, że coś polubili czy skomentowali albo dali datek w postaci 5 rubli na osoby represjonowane - tłumaczył. 

Szef Domu Białoruskiego w Warszawie podkreślał, że reżimowa telewizja prezentuje Białorusinom zafałszowany obraz dzisiejszych wydarzeń. Pokazują demokrację, że wszystko jest fajnie, przyjechało dużo dziennikarzy, wszyscy obserwują, jaka to jest piękna, fajna demokracja - relacjonował Zarembiuk. 

"Łukaszenka przygotowuje się na kolejny atak na granicy z Polską"

Czy Białorusini wyjdą na ulicę? To jest automatyczne więzienie, to może być utrata zdrowia przez drastyczne pobicie. To będą tortury na pewno - przyznał w RMF FM Zarembiuk. Zapewnił, że większość społeczeństwa nie popiera reżimu. To nie są badania - bo nie można ich przeprowadzić, ale to czuć - zauważył szef Domu Białoruskiego w Warszawie. 

Łukaszenka siódmy raz ogłosi się prezydentem. Czy cokolwiek może się zmienić w jego polityce w stosunku do Polski i krajów zachodnich? Słyszymy, że przygotowuje się na kolejny atak na granicy z Polską. Ta operacja będzie kontynuowana, jeżeli Polska nie zmieni zdania i nadal będzie domagała się uwolnienia Andrzeja Poczobuta, więźniów politycznych i w ogóle demokratycznej Białorusi - ostrzegł Zarembiuk.