Federalne Biuro Śledcze (FBI) wszczęło śledztwo w sprawie środowego ataku hakerskiego na konta polityków, celebrytów i miliarderów na Twitterze. Atak wywołał niepokój polityków w Waszyngtonie. Prezydent Donald Trump nie zamierza jednak przestać tweetować - zaznacza Biały Dom.

Biuro FBI w San Francisco przekazało w oświadczeniu, że wydaje się, że atak związany był z oszustwem kryptowalutowym. Śledztwo jest jednak dopiero w początkowej fazie.

W blisko dobę po ataku nie było jasne, czy hakerzy uzyskali dostęp do prywatnych wiadomości na kontach.

Komisja do spraw wywiadu w kontrolowanym przez Republikanów Senacie wezwała kierownictwo Twittera do złożenia wyjaśnień.

"Chociaż motywem wydają się być finanse, to wyobraźmy sobie, (co by było), gdyby źli ludzie mieli jeszcze inne intencje i użyli wpływowych kont do rozpowszechniania dezinformacji, ingerując w nasze wybory, wywołując niepokój na giełdzie czy zakłócając nasze międzynarodowe relacje" - przekazał w oświadczeniu demokratyczny senator Ed Markey.

Biały Dom poinformował, że konto prezydenta Trumpa nie zostało zhakowane a amerykański przywódca nie zamierza przestać używać Twittera.

Oszustwo na bitcoiny

Hakerzy uzyskali w środę wieczorem dostęp do twitterowych kont m.in. Baracka Obamy, Billa Gatesa, Joe Bidena i wielu innych znanych osób, próbując naciągnąć internautów na wysłanie oszustom pieniędzy w formie bitcoinów.

Z kont osób dotkniętych atakiem hakerzy wysłali tweety zachęcające użytkowników do wysłania tysiąca dolarów w kryptowalucie bitcoin, obiecując w zamian odesłanie 2 tys. dolarów.

"Ciężki dzień dla Twittera" - skomentował szef firmy Jack Dorsey, przyznając, że hakerzy uzyskali dostęp do kont użytkowników poprzez "skoordynowany atak" wymierzony w pracowników Twittera posiadających dostęp do wewnętrznych systemów i narzędzi.