Bezzałogowy samolocik pomagał w akcji policji w czasie transportu odpadów radioaktywnych przez Niemcy. Informacja potwierdzona przez policję rozsierdziła ekologów, którzy twierdzą, że to kolejny dowód łamania ich praw.

Byliśmy filmowani bez naszej zgody, zostaliśmy potraktowani z założenia jak przestępcy - wyliczają ekolodzy dodając, że to pogwałcenie ich obywatelskich praw do demonstrowania swoich poglądów. Zaangażowani w protesty politycy opozycji mówią, że to dowód na to, że rząd traktuje swoich obywateli jak wrogów.

Rząd Dolnej Saksonii, gdzie leży składowisko odpadów w Gorleben, tymczasem z dumą potwierdza - cztery razy użyliśmy zdalnie sterowanego samolotu. Ma 91 centymetrów długości i dwie kamery - jedna pracuje przy świetle dziennym, druga, gdy jest ciemno. Obraz na żywo przekazuje do centrum sterowania, gdzie filmy mogą być zapisywane.

Policja tłumaczy, że zastosowała ten mechanizm pierwszy raz, a użyła go do: zwiadu z powietrza, koordynowania akcji, zabezpieczenia dowodów i dokumentacji. Te dwie ostatnie rzeczy najbardziej wzburzyły ekologów - ich zdaniem oznacza to, że władza jest gotowa do użycia wszelkich środków przeciw legalnym protestom.