Wenezuelskie siły bezpieczeństwa zlikwidowały cztery miasteczka namiotowe antyrządowych demonstrantów w stolicy kraju Caracas. Zatrzymano 243 studentów - poinformował minister spraw wewnętrznych i sprawiedliwości Miguel Rodriguez Torres.


Postanowiono zlikwidować te obozowiska, gdyż mieszkały tam grupy planujące akty terroru - oświadczył Torres. Skonfiskowano narkotyki, broń, materiały wybuchowe, alkohol i gaz łzawiący. Wszystko, czego używali codziennie, by walczyć z siłami bezpieczeństwa - dodał szef resortu.

Policja i oddziały Gwardii Narodowej weszły do obozowisk pełnych antyrządowych transparentów, m.in. z napisami "Maduro zabójca". Jedno z miasteczek namiotowych od kilku tygodni blokowało ruch na głównej alei w Caracas. W obozowiskach mieszkali studenci z całego kraju.

Prawniczka i obrończyni praw człowieka Elenis Rodriguez powiedziała, że niewielu młodym ludziom udało się uciec policji.

Zdaniem 24-letniej liderki jednego z obozowisk Francii Cacique operacja policji była nielegalna. Zaprzeczyła, jakoby studenci spiskowali w celu przeprowadzenia działań wywrotowych. Pretekstem były narkotyki i broń, to nieprawda - powiedziała Cacique.

Mieszkańcy stolicy, których nalot obudził przed świtem, protestowali przeciwko akcji policji, uderzając w garnki i patelnie. Wznosili barykady wzdłuż głównej alei na wschodzie Caracas, obok jednego z miasteczek namiotowych.

Wenezuelska opozycja wyszła na ulice w lutym, by domagać się rezygnacji prezydenta Nicolasa Maduro i protestować przeciwko gwałtownemu wzrostowi cen, ciągłym niedoborom produktów i nadużyciom ze strony sił bezpieczeństwa wobec demonstrantów.

Według oficjalnych danych w starciach z siłami bezpieczeństwa zginęło 41 osób, a około 800 zostało rannych. Zatrzymano około 3 tys. osób, z czego ok. 450 wciąż przebywa w areszcie. Rząd określa demonstracje jako próbę puczu.

(fg)