Amerykanie i świat będą musieli poczekać na wynik wyborów prezydenckich w USA przynajmniej do 17 listopada - dopiero wtedy będą znane wyniki głosowania na Florydzie.

Zakomunikowała o tym po północy z czwartku na piątek (czasu polskiego) sekretarz stanu Florydy, po drugim dniu ponownego liczenia głosów. Pani Harris powiedziała, że w czwartek do godziny 17:00 (23:00 czasu polskiego) nadeszły rezultaty ponownego obliczenia głosów z 53 spośród 67 hrabstw Florydy i że "nieoficjalne, potwierdzone" wyniki tego przeliczenia wskazują, iż kandydat Republikanów George W. Bush ma przewagę 1784 głosów nad kandydatem Demokratów, Albertem Gore'em - na około 6 milionów głosów oddanych ogółem. Pani Harris dodała, że pozostałe 14 hrabstw ma czas na ponowne przeliczenie głosów do wtorku, 14 listopada. Zarazem oświadczyła, że dopiero 17 listopada mija termin obliczania głosów nadsyłanych drogą pocztową od mieszkańców Florydy przebywających za granicą, wskazując tym samym że przed tym terminem nie można będzie ogłosić żadnego oficjalnego rezultatu wyborów na Florydzie.

Kolejne przeliczanie głosów

Krotko przed konferencją prasową pani Harris podano, że w hrabstwie Palm Beach, gdzie wyborcy skarżyli się na różne nieprawidłowości, lokalna komisja wyborcza postanowiła nie przesyłać do komisji stanowej wyników drugiego przeliczenia, lecz w sobotę zacząć jeszcze jedno przeliczanie, maszynowe i ręczne. Według nieoficjalnych informacji Associated Press, opartych na wynikach przeliczenia głosów z 64 spośród 67 hrabstw Florydy, przewaga republikańskiego Busha nad Gore'em, stopniała zaledwie do 225 głosów.

Wojna słów

Napięcie wokół wyniku głosowania na Florydzie doprowadziło w czwartek wieczorem do wojny słów między Republikanami i Demokratami. Szef kampanii wyborczej Gore'a, William Daley oświadczył, że Demokraci zażądają ponownego, tym razem ręcznego przeliczenia głosów w czterech hrabstwach, gdzie głosowało około 1,78 miliona osób, i być może również powtórzenia wyborów w okręgu Palm Beach. Demokraci poprą "działania prawne" wyborców, skarżących się, że wadliwie zaprojektowane karty wyborcze sprawiły, iż przez pomyłkę głosowali na kandydata Partii Reform, Pata Buchanana, choć chcieli poprzeć Gore'a. Daley dodał, że sytuacja w hrabstwie Palm Beach wymaga "pełnej uwagi" ze strony sądów. W odpowiedzi Republikanie oskarżyli Demokratów o upolitycznianie trudności, jakie wynikły podczas wyborów na Florydzie. Rzecznik Busha, Ari Fleischer, oświadczył w Austin (Teksas), że "Demokraci, którzy upolityczniają i wypaczają te rutynowe i dające się przewidzieć zdarzenia, ryzykują, iż wyrządzą złą przysługę naszej demokracji". Ze swej strony Daley oświadczył, że "o tym, kto będzie prezydentem Stanów Zjednoczonych, powinna rozstrzygnąć wola ludu, a nie szczegóły techniczne".

Bush czy Gore ?

W całych Stanach Zjednoczonych Gore uzyskał ogółem więcej głosów wyborców ("popular vote") niż Bush. Associated Press podała w czwartek o 20:45 czasu polskiego, że według najnowszych nieoficjalnych danych, Gore zdobył 48942306 głosów, a Bush 48751786, czyli 190 tysięcy mniej.

10:00