Kolejni poparzeni górnicy przeszli operacje w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. W tej chwili przebywa tam 23 pacjentów z Mysłowic. Dyrektor szpitala zwraca jednak uwagę na problemy finansowe placówki, związane z leczeniem poparzonych.

Leczenie poszkodowanych górników sporo kosztuje. Dziennie są to dziesiątki tysięcy złotych. Szpital sprowadza drogie lekarstwa i w związku z tym zwraca się do Narodowego Funduszu Zdrowia z prośbą o szybką reakcję. Tej jednak na razie nie ma.

Samo leczenie wymaga bardzo pilnej interwencji, bo możemy stracić płynność finansową. Każde przeciąganie jeden, dwa, trzy dni, dla nas jest niebezpieczne - mówi dyrektor siemianowickiej oparzeniówki dr Mariusz Nowak.

Niezbędna wobec tego jest szybka interwencja szefa NFZ, a nie wykluczone, że także ministra zdrowia.

Ciężki stan górnika

Sześciu górników w dalszym ciągu leży na oddziale intensywnej opieki. Stan dwóch jest krytyczny, a czterech kolejnych bardzo ciężki.

W poniedziałek wieczorem minął tydzień od katastrofy w mysłowickiej kopalni. Na poziomie 665 m doszło prawdopodobnie do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło pierwotnie do szpitali. 42-letniego kombajnisty dotąd nie odnaleziono. W poniedziałek rano w CLO zmarł jeden z najciężej rannych, 26-letni górnik.

(abs)