Kolejowi urzędnicy nie chcą odpowiadać za kładki nad torami. Na Śląsku jest ponad 20 takich obiektów, większość w złym stanie technicznym. W lipcu na kładce w Dąbrowie Górniczej zginął porażony prądem mężczyzna. Przejście zamknięto, ale remontu kolej nie zrobiła do dziś. I nie pomógł nawet nakaz inspektora nadzoru budowlanego.

Kładki są nad torami, stoją na kolejowych działkach, ale kolejowi urzędnicy do nich się nie przyznają. Przejścia nad torami to swego rodzaju kolejowy majątek niechciany. Prokurator potrzebował aż kilku miesięcy na przedarcie się przez gąszcz dokumentów, by wreszcie ustalić, kto odpowiada za kładkę w Dąbrowie Górniczej. Ale spór o to, kto jest jej właścicielem - kolej czy miasto - trwa dalej.

Również nierozstrzygnięta jest sprawa dwóch podobnych kładek w Katowicach. Z kolei w niewielkim Chybiu pod Cieszynem remont przejścia zrobiła gmina, ale dopiero po tym, jak zniecierpliwieni mieszkańcy sami próbowali naprawić niebezpieczną kładkę.

Reporter RMF FM usłyszał od kolejowego urzędnika, że kolej może odpowiadać jedynie za te kładki, z których zejścia prowadzą bezpośrednio na perony. Ale jeśli to tylko przejścia z jednej strony torów na drugą - kolei już nic do tego.