Na ulicy Zakręt stoją otoczone ruinami cztery rozsypujące się bloki, w nich 120 rodzin. Miasto stworzyło tam getto – i jak mówią mieszkańcy – wydaje im się, że spełniły swój obowiązek pomocy. W sobotę zginął tam 7-letni chłopiec. Przygniotła go belka stropowa.

Ulica Zakręt w pochmurny dzień, gdy pada deszcz wygląda jeszcze bardziej przygnębiająco. Cztery odrapane bloki, które proszą się o remont, dookoła ruiny dawnych zomowskich koszar, magazynów, stołówki, garaży i bunkrów.

Nawet trafić tam trudno, ponieważ na mapie ulica Zakręt jest zaznaczona nieco inaczej niż w rzeczywistości przebiega. Kiedyś być może po to, aby nikt nie odkrył zomowskiej bazy, a dziś władze miasta pewnie także są szczęśliwe, że nikt tam nie zagląda. Nie mają się czym chwalić:

Ludzie mieszkają w pozomowskich koszarach. Wspólne ubikacje i prysznice są w opłakanym stanie. Podczas kąpieli trzeba uważać nie tylko, aby w coś nie wdepnąć, ale też aby z sufitu na głowę nie spadł kawałek tynku. Władze miasta twierdzą, że większość nie płaci czynszu, tymczasem czynsz w tych ruderach wynosi 300 złotych.

Mieszkańcy nie maja pracy, we Włocławku trudno jest ją znaleźć. Jeśli nawet jest to nie dla mieszkańców tej ulicy.