W Wierzchowicach koło Milicza, na Dolnym Śląsku, trwa akcja gaśnicza. Wczoraj rano w podziemnym magazynie doszło do wybuchu gazu ziemnego. Nie ma ofiar w ludziach. Strażacy mówią, że gaszenie pożaru może potrwać nawet kilka dni.

W magazynie nastąpił niekontrolowany wypływ gazu z otworu wiertniczego, w wyniku czego gaz zapalił się i runęła jedna z wież wiertniczych. Płonie jeden z szybów wiertniczych - słup ognia sięga 60 metrów wysokości. Strażacy od wczoraj próbują nie dopuścić, by ogień przeniósł się na pozostałe trzy szyby i drugą z wież wiertniczych.

Na miejscu pracuje ponad 170 strażaków. Na razie jeszcze nie wiadomo, jak będzie wyglądać sama akcja tłumienia ognia. Po uporządkowaniu terenu trzeba będzie zgromadzić odpowiednie zapasy wody. Potrzebne będą ogromne sztuczne zbiorniki. Dopiero później zostanie podjęta decyzja co do metody gaszenia pożaru.

Wczoraj dwóch strażaków zatruło się dymem wydobywającym się z otworu wiertniczego. Obaj trafili do szpitala. Jeden z nich został na obserwacji Drugi - wrócił już do domu.

Rzecznik miejscowej straży pożarnej Andrzej Szcześniak zapewnia, że okoliczni mieszkańcy nie są zagrożeni. Nie ma konieczności ewakuacji. Mimo tych uspokajających komunikatów, mieszkańcy okolicznych wsi boją się o swoje życie. Niektórzy z nich już wczoraj przygotowali się do ewakuacji.

Gospodarzem terenu, na którym doszło do wybuchu, jest Zielonogórski Zakład Górnictwa Nafty i Gazu. Jego pracownicy uznali wypadek za błąd w sztuce wiertniczej. Przedsiębiorstwo ma 40-letnią koncesję na prowadzenie w Wierzchowicach podziemnego magazynu gazu. Po rozbudowie obiekt będzie w stanie pomieścić 4,3 mld m sześc. gazu i ma być jednym z największych w Europie.

22 lata temu doszło do podobnego zdarzenia w Karlinie w Zachodniopomorskiem. W kopalni ropy naftowej, w szybie Daszewo I, doszło do erupcji. Z ziemi z potworną siłą buchały zwały ognia. Gaszenie ropy trwało kilkanaście dni.

foto Maciej Sas RMF

11:20