Najpierw kilkudziesięcio godzinna podróż, potem zmagania z własnym organizmem i wysoką temperaturą, a na końcu walka z przeciwniczkami na korcie. Agnieszka i Urszula Radwańskie stoją na starcie nowego sezonu. W poniedziałek 4 stycznia siostry wylatują z mroźnego Krakowa do gorącej Australii. Pytań bez odpowiedzi jest bardzo dużo.

Tenisowy sezon już ruszył, ale Radwańskie swoje pierwsze mecze rozegrają dopiero za tydzień w Sydney. Agnieszka wystąpi w turnieju głównym Medibank International, a Ula będzie próbowała "przebić" się przez eliminacje.

Oprócz sióstr z Krakowa do Sydney polecą wszystkie najlepsze tenisistki na świecie. Z pierwszej dziesiątki rankingu zabraknie jedynie Venus Williams. Obsada jest tak mocna, że jeśli żadna z tenisistek nie wycofa się z turnieju, Agnieszka Radwańska po raz pierwszy od lutego 2008 roku nie będzie rozstawiona w drabince głównej turnieju WTA! - Chyba się będę z tego powodu źle czuła - powiedziała pół-żartem pierwsza rakieta naszego kraju.

W Sydney będzie musiała bronić wywalczonych w zeszłym roku punktów. Wtedy z turnieju odpadła w ćwierćfinale. Tegoroczne zawody w mieście słynnej opery będą jednak przede wszystkim testem dla jej zdrowia. "Isia" nadal odczuwa skutki zabiegu operacyjnego palca serdecznego, który przeszła po zakończeniu poprzedniego sezonu. - Podczas meczów już nie będzie można sobie pozwolić na odpuszczenie, na wstrzymanie ręki, jak na treningach - zauważył w rozmowie z Agencją ASInfo Robert Radwański, ojciec i trener tenisistek.

W podobnym tonie wypowiada się sama Radwańska. - Z ręką jest coraz lepiej, ale wszystko okaże się dopiero podczas oficjalnego spotkania. Treningi to co innego niż mecze. Na turniejach trzeba grać na pełnych obrotach, nie można sobie pozwolić na lżejsze zagrania. Pierwszy mecz będzie dla mnie sprawdzianem - powiedziała krakowianka.

Czy stęskniła się za grą na punkty? - Szczerze mówiąc, nie - odpowiada z rozbrajającą szczerością i dodaje: - Listopad i grudzień minęły mi strasznie szybko. Gdybym, odpukać, była wyłączona z gry przez rok, na przykład z powodu kontuzji, może wtedy zaczęłoby mi czegoś brakować, ale nie po paru tygodniach.

Turniej w Sydney dla Radwańskich, podobnie jak dla innych tenisistek z czołówki, będzie przede wszystkim próbą generalną przed rozpoczynającym się w trzecim tygodniu stycznia wielkoszlemowym Australian Open. Polki na przygotowania i aklimatyzację będą miały wyjątkowo mało czasu. Początkowo chciały wylecieć na Antypody już w sobotę, ale w kasie nie było wolnych biletów.

W Sydney zjawią się więc dopiero w środę, podróż będzie trwała łącznie kilkadziesiąt godzin. - Raz pobiliśmy rekord i lecieliśmy tam w sumie 40 godzin, oczywiście licząc przesiadki. Jeśli tym razem zmieścimy się w "trzydziestce", będzie dobrze. Tak naprawdę gdyby nie Australian Open, w ogóle nie polecilibyśmy tam grać, bo takie zmiany czasowe i klimatyczne, to przewrócenie rytmu biologicznego - krzywi się Radwański.

Urszula Radwańska dodaje: - Lubię Australię, ale pora na grę jest faktycznie fatalna. W Polsce temperatura wynosi w tym czasie około minus dziesięć, a tam pięćdziesiąt stopni na plusie. Ciężko się przestawić. Pierwsze treningi to walka z samym sobą, po 20 minutach spędzonych na korcie widzi się podwójnie.

Młodsza z sióstr Radwańskich pierwszy mecz w eliminacjach zagra już w sobotę, więc będzie miała niespełna trzy dni, by potrenować w nowych warunkach.

Zapytana o cele na nowy sezon, Urszula odpowiada: - Najpierw chciałabym awansować do pierwszej pięćdziesiątki rankingu tenisistek. To mój podstawowy cel i może uda się go zrealizować już na początku roku. A potem się zobaczy.

Obecnie młodsza Radwańska w rankingu WTA zajmuje 70. miejsce. Szybki "skok" w górę klasyfikacji może jej zapewnić dobry występ w Australian Open. - Moim zdaniem córki mają szansę, by w Australian Open zajść daleko - twierdzi Radwański. Jak daleko? - Dla Uli przejście każdej z rund już będzie sukcesem, Agnieszka celuje wyżej. Minimum to ćwierćfinał, ale jeśli chce w tym sezonie awansować do najlepszej piątki rankingu, musi przełamać tę barierę i zagrać w półfinale. Czy to realne? Nie wiem, konkurencja jest duża. Przypominam, że do gry wracają dwie Belgijki (Kim Clijsters i Justine Henin - przyp. ASInfo), a i Szarapowa też się odgrażała.

Australian Open rozpoczyna się 18 stycznia. Poprzedzający go turniej w Sydney kończy się dzień wcześniej.