Koszykarska karuzela za Oceanem ruszy już po raz 64. Rozgrywki NBA będziemy oglądać przez pryzmat Marcina Gortata. To jedyny polski akcent w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Emocji nie powinno jednak zabraknąć. Początek pierwszego meczu pół godziny po północy.

Już pierwszy mecz sezonu elektryzuje fanów na całym świecie. Pojedynek Cleveland Cavaliers z Boston Celtics - to powinna być prawdziwa koszykarska uczta. Kawalerzyści z LeBronem Jamesem i wzmocnieni Shaquillem O'Nealem oraz Anthonym Parkerem kontra Celtowie - wreszcie zdrowy Kevin Garnett plus nowy nabytek Rasheed Wallace. Do tego dochodzą Paul Pierce czy Ray Allen. Oczywiście ten mecz o niczym nie przesądzi, ale jedna z drużyn będzie miała przynajmniej minimalną przewagę psychologiczną. Na Wschodzie o mistrzostwie marzą także Orlando Magic Marcina Gortata. Dwightowi Howardowi ma w tym pomóc Vince Carter przejęty z New Jersey Nets. Magicy zainaugurują sezon dopiero jutro meczem z Philadelphia 76'ers. Jeszcze tej nocy murowane emocje czekają na fanów w Los Angeles. Na przeciw siebie staną Clippers i oborńcy tytułu Lakers. Jeziorowcy liczą, że z Ronem Artestem bedzie łatwiej o kolejne mistrzostwo. Kobe Bryant, Pau Gasol, Lamar Odom - wszyscy zostali w Los Angeles i myślą tylko o tym jak utrzymać prymat w lidze.

Tak naprawdę jeśli do finałów awansuje ktoś spoza Wielkiej Czwórki (Lakers, Magic, Celtics, Cavaliers) będzie to ogromna niespodzianka. Wszystkie drużyny w międzysezonowej przerwie się wzmocniły i pozostałym ciężko będzie ich prześcignąć. Owszem mogą próbować Dallas Maverics czy Portland Trail Blazers, ale to chyba tylko sfera marzeń. W nowym sezonie na parkietach zabraknie kilu zawodników, którzy przez lata stanowili o sile ligi, choć przynajmniej moim zdaniem nigdy nie byli pierwszoplanowymi gwiazdami NBA. Mam tu na myśli Sama Cassella, który karierę zaczynał w Houston Rockets i Roberta Horry'ego - aż siedmiokrotnego Mistrza NBA (co ma powiedzieć przy nim choćby Karl Malone, który nigdy nie zdobył mistrzostwa, choć nie bez powodu jest jedną z największych gwiazd basketu lat 90.)

Dla kibiców znad Wisły będzie to trzeci już sezon, podczas którego możemy kibicować Marcinowi Gortatowi. W przedsezonowych sparingach Polak grał wybornie. Średnio notował 8,1 punktu, 7,5 zbiórki i 1,8 bloku na mecz. Gortat zapowiada, że postara się powalczyć o nagrodę dla najlepszego rezerwowego ligi. W wakacje żyliśmy nowym kontraktem Gortata. Do gry o naszego środkowego włączyła się wtedy drużyna z Dallas, jednak Orlando nie pozwoliło odejść Polakowi i wyrównało kontrakt oferowany przez Maverics. Teraz jedyny Polak w NBA nie chce nawet słyszeć o zmianie klubu i ma zamiar jak najlepiej wypełnić rolę zmiennika Dwighta Howarda. Czy będzie to kolejny udany sezon Gortata za oceanem? Dowiemy się najwcześniej 14 kwietnia - wtedy zakończy się sezon zasadniczy.