Firma z Łodzi Pixel, komputerowy gigant Prokom, a także Krajowe Biuro Wyborcze są winni całego zamieszania wokół zliczania głosów po ubiegłorocznych wyborach samorządowych. To jeszcze nieoficjalne dane zakończonej kontroli NIK.

Po wyborach całą odpowiedzialność za bałagan towarzyszący zliczaniu głosów wzięła na siebie łódzka firma Pixel, ale okazuje się, że nie tylko ona jest winna. Odpowiedzialny jest także komputerowy gigant Prokom, który stworzył system, a także samo Krajowe Biuro Wyborcze.

Lista zarzutów wobec KBW jest długa. Zastrzeżenia kontrolerów NIK budzi chociażby sposób wyboru firm: za późno, na podstawie umów z wolnej ręki, a nie w drodze przetargu. Już na kilka miesięcy przed wyborami można było niemal ze 100-proc. pewnością stwierdzić, że nie da się w tak krótkim czasie powołać do życia niezawodnego systemu.

Ponadto KBW nie określiło wyraźnie, co chce kupić i jakie wymagania powinien spełniać system. Dziwne jest również to, że firmy, które ostatecznie wybrano, były już zaawansowane w realizację przedsięwzięcia. Jak podkreśla szef KBW, firmy angażowały się w projekt na własne ryzyko, nie wiedziały, że zostaną wybrane.

Jak zarzuty odpiera Kazimierz Wojciech Czaplicki, szef KBW, posłuchaj w relacji reporterki RMF Beaty Lubeckiej:

Przypomnijmy. W październiku zawiódł system informatyczny, który miał przyśpieszyć liczenie głosów, jednak w efekcie znacznie je opóźnił. W błoto poszły państwowe pieniądze: ponad 18 mln złotych.

06:45