Jeden z największych producentów ropy naftowej na świecie boryka się z poważnymi kłopotami i sam nie jest w stanie zaopatrzyć się w paliwo. Wenezuela, po czterech tygodniach strajku powszechnego, który sparaliżował jej przemysł naftowy, musi kupować ropę w Brazylii.

Mimo szumnych zapowiedzi władz w Caracas, sytuacji w przemyśle nie udało się opanować. Na szczęście udało nam się wypompować kilka tysięcy baryłek ropy naftowej, które zostaną rozprowadzone do rafinerii, a potem trafią do zwykłych ludzi - mówił Ali Rodriguez, szef wenezuelskiego koncernu naftowego. Kilka godzin później musiał swoją wypowiedź odwołać, tłumacząc, że źle wykonał obliczenia.

Organizatorzy trwającego od czterech tygodni strajku nie zamierzają rezygnować ze swych żądań i zapowiadają, że łatwo się nie poddadzą. Chcą, by populistyczny dyktator Hugo Chavez ustąpił ze stanowiska prezydenta Wenezueli i żeby rozpisano przedterminowe wybory. Równie zdeterminowany jest sam Chvez, który rezygnować z władzy nie zamierza.

03:25