Decyzja w sprawie uchylenia wygaszenia mandatu Macieja Wąsika opiera się na prezydenckim ułaskawieniu z 2015. Jego treść, jak zwrócili uwagę sędziowie, sprowadza się do "przebaczenia i puszczenia w niepamięć", a to prowokuje wręcz do zapytania, co się przebacza, jeśli nie stwierdzoną winę, i czy można wręcz nakazać puszczenie w niepamięć czegoś, co obserwowała cała Polska?

W ognistej i coraz głębiej brnącej w proceduralne szczegóły debacie nie dość chyba uwagi poświęca się samej formule tego, co stosując prawo łaski wobec panów Kamińskiego, Wąsika, Brendla i Postka zrobił w istocie prezydent. Problemem jest to, że wszyscy wymienieni zostali skazani nieprawomocnym wyrokiem, a ułaskawienie nastąpiło zanim doszło do rozpatrzenia sprawy w drugiej instancji. 

Wybaczanie bez winy?

Zarządzając w treści ułaskawienia przebaczenie prezydent w istocie potwierdził ich winę. Gdyby jej nie było, nie byłoby im czego wybaczać, bo przecież przed wydaniem prawomocnego wyroku z mocy prawa uznawani byli za niewinnych.

Następnym krokiem prezydenta było umieszczenie w treści postanowienia o zastosowaniu prawa łaski sformułowania "puszczenie w niepamięć" - i to budzi największy logiczny sprzeciw. Czy bowiem prezydenckie postanowienie może nakazać niepamiętanie czegoś, co przecież się wydarzyło?

Dyskusyjna niepamięć

Jeszcze większym wyzwaniem dla osób niewprawionych w prawniczych rozważaniach jest nałożenie przebiegu wydarzeń na oś czasu; ułaskawienie nastąpiło w 2015, po wydaniu nieprawomocnego wyroku sądu I instancji. Skąd jednak pomysł, że dotyczy ono także wyroku prawomocnego, który zapadł w 2023?

- Wina została przebaczona - odpowie ktoś broniący treści prezydenckiego ułaskawienia.

- Skąd prezydent w 2015 mógł wiedzieć, jaki będzie ostateczny wyrok 8 lat później? - zapyta ktoś przywiązany do elementarnego związku przyczyn i skutków.

Nie musiał, ułaskawienie jest prawomocne i wciąż obowiązuje - obstaje przy swoim stronnik prezydenta.

- Przecież dopiero w grudniu 2023 sąd prawomocnie stwierdził winę, zatem dopiero wtedy można było cokolwiek w ułaskawieniu przebaczać.

- Ale wyrok w tej sprawie już w 2015 został już puszczony w niepamięć! - odwoła się do ostatecznego argumentu zwolennik prawomocności ułaskawienia.

- Zanim został wydany wyrok ostateczny?

- Nie mógł zostać wydany wyrok II instancji, bo ten wcześniejszy, I instancji został puszczony w niepamięć!

Tak prowadzona rozmowa może zapewne trwać w nieskończoność, gdyby nie istotny szczegół - uczestnikami procesu, zakończonego niespotykanym ułaskawieniem byli także pełnomocnicy poszkodowanego Andrzeja Leppera. Jest także liczne audytorium, chcące wierzyć, że jeśli wysoki urzędnik państwowy popełnia przestępstwo a sąd orzeka jego winę - ponosi za to odpowiedzialność.

Prawo do sądu

Pełnomocnicy również składali odwołania w sprawie, a ułaskawienie uniemożliwiło im dochodzenie sprawiedliwości w postępowaniu dwuinstancyjnym. Można puścić w niepamięć wyrok, ale nie sprawę. Wyrok dotyczy tylko skazanych, sprawa - także pozostałych jej uczestników, którzy mają prawo do rozpatrzenia ich odwołania. 

Tym właśnie aspektem sprawy, nie wyroku, zajął się w istocie 20 grudnia warszawski Sąd Okręgowy. To jego prawomocne orzeczenie stworzyło kontekst prawny, którego nie mógł znać w 2015 prezydent, "uwalniający wymiar sprawiedliwości" od sprawy, której zapomnienie zarządził.

Można puścić w niepamięć coś, co było, ale nie da się chyba zapomnieć czegoś, co dopiero ma nastąpić?