Co zrobiło na mnie największe wrażenie? Cisza w redakcji. Popołudniowy dyżur upływał w hałasie po medalu Michalika w zapasach, a potem po sukcesach Anity Włodarczyk i Malwiny Kopron. Czwarty medal w ciągu jednego dnia rywalizacji. Było głośno, wesoło, były żarty...

Po meczu siatkarzy w redakcji zapadła cisza. Dla jasności - w redakcji, w której na co dzień sportem interesuje się garstka. Dziś nastała żałoba. I trudno się dziwić, bo kiedy dysponujemy najlepszą kadrą wszech czasów i nie potrafimy wywalczyć medalu, ból pojawia się nawet w sercu nie-kibica.

Pamiętam redakcyjne rozważania jeszcze w trakcie Euro, że największe oczekiwania wiążemy z siatkówką. Pamiętam rozmowy o tym, jak silny jest to skład. Skoro trener nie zabiera najlepszego przyjmującego ligi, będącej w światowym TOP3, to musimy mieć nieprawdopodobny potencjał.

Poza tym niesamowity rozwój jeszcze niedawno kadrowej młodzieży. Kaczmarek, Śliwka, Semeniuk - to byli panowie siatkarze o stalowych nerwach podczas finału Ligi Mistrzów. To dawało nadzieję.

Klątwa ćwierćfinału trwa. Najbardziej boli jednak tie-break wstydu, w którym rozsypaliśmy się jak siatkarscy młodzicy. Czy zabrakło radości z gry? Czy model współpracy z Vitalem się wypalił? A może gdyby igrzyska były rok wcześniej... Gdybanie nie ma sensu. Najlepsza kadra wszech czasów odpada z walki o olimpijski medal, którego pewnie już nigdy nie będzie.