Kiedy pod koniec listopada Adam Nawałka podpisał kontrakt z Lechem Poznań wydawało się, że klub ściąga do siebie najlepszego na rynku wolnego trenera. Były selekcjoner mimo nieudanego mundialu wydawał się idealnym kandydatem do tego by wyciągnąć Lecha z kryzysu. Okazuje się, że skutki były dalekie od oczekiwań.

Pierwsze pojedynki Nawałki w roli trenera Lecha Poznań wydawały się potwierdzać, że wybór tego szkoleniowca był właściwy. Lech w grudniu wygrał 3 z 4 meczów. Zaczęło się od porażki z Cracovią, ale później przyszły zwycięstwa nad Śląskiem Wrocław, Zagłębiem Sosnowiec i Wisłą Kraków. Co prawda styl nie zachwycał, ale punkty się zgadzały. Przerwę zimową "Kolejorz" spędził na trzecim miejscu w tabeli. Pozycja Nawałki w klubie wydawała się ugruntowana, ale wiosną wszystko się posypało.

Lech rozpoczął rok 2019 od dwóch porażek. O ile porażkę z Zagłębiem Lubin można jeszcze było uznać - mimo przeciętnej gry - za odrobinę przypadkową, bo Lech stracił decydującą bramkę w 90. minucie, to już przegrana 0:4 z Piastem Gliwice pokazała, że nie wszystko działa tak, jak powinno.

Jest jednak mecz, który nastroje w Poznaniu zawsze może poprawić. To pokonanie Legii. I to się Nawałce udało. Co prawda w ligowym hicie zagrały zespoły krytykowane za słabą formę, ale można było oczekiwać, że moje jednak projekt "Nawałka w Lechu" odpali. Później "Kolejorz" wygrał jeszcze z Arką.

Dwa zwycięstwa z rzędu to było jednak wszystko. Do słabej gry doszły bowiem porażki i to bolesne, bo z drużynami, które w lidze bronią się przed spadkiem. Do tego Lechici wyglądali na boisku coraz gorzej. Tak było w pojedynkach z Miedzią Legnica (2:3) i Górnikiem Zabrze (0:3). Wczoraj w meczu ostatniej szansy Lech zremisował w Kielcach z Koroną 0:0, a zawodnicy zaprezentowali się fatalnie. Nie oddali na bramkę rywali ani jednego celnego strzału.

Trudno zatem dziwić się decyzji zarządu Lecha. Oczekiwania były zdecydowanie inne. Zatrudniając Nawałkę spodziewano się szybkich efektów. Lech wiosną miał grać jak reprezentacja pod wodzą byłego selekcjonera - przede wszystkim skutecznie punktować. Jednak wyniki w 7 tegorocznych meczach plasują Lecha na 13. miejscu w tabeli. Co więcej, drużyna z grupą dobrych, ofensywnych piłkarzy strzeliła w tym czasie tylko 6 bramek. Połowa tych trafień to zasługa Duńczyka Christiana Gytkajera, ale i on nie zdobył gola w trzech ostatnich spotkaniach.

Lech jest w bardzo nieciekawej sytuacji. Zajmuje 8. miejsce w tabeli i ma tyle samo punktów co 9. Korona. Tylko dwa punkty mniej ma 10. Wisła Kraków. "Kolejorz" może zatem znaleźć się w grupie spadkowej.

Czasu na zmiany praktycznie nie ma. Już w środę Lech podejmie Pogoń Szczecin. Później zagra jeszcze z Lechią Gdańsk i Jagiellonią Białystok. Punkty są niezbędne, po pierwsze, by odbudować morale, a po drugie, by zachować szansę na walkę o europejskie puchary. W przeciwnym razie sezon będzie całkowicie stracony. Bez względu na końcowy wynik, latem można spodziewać się wietrzenia w szatni poznańskiej drużyny.