Po pierwszym, fatalnym meczu w Lidze Mistrzów trudno był oczekiwać od Legii jakichkolwiek emocji. Nastawiać można było się raczej na sześć smutnych porażek. Przed nami ostatni mecz mistrzów Polski w Champions League. Legia ciągle ma o co grać.

Wszystko co dobre w Legii w ostatnim półroczu wiąże się tak naprawdę z Jackiem Magierą. Kiedy pod koniec września został nowym trenerem stołecznego klubu zastał właściwie spaloną ziemię. Jednak już kilka dni później w Lizbonie na Estadio Jose Alvalade z trybun oglądałem Legię grającą lepiej. Ciągle słabo, ale lepiej. Piłkarzom zaczęło się chcieć i choć mistrzowie Polski przegrali 0:2, to można było poczuć leciutki powiew optymizmu.

I tak się stało. Wystarczy spojrzeć na grę Legii w Ekstraklasie za trenera Magiery. 6 zwycięstw, remis i porażka. Bilans całkiem okazały. Jednak co nawet ważniejsze Legia przestała się bać rywalizacji w Lidze Mistrzów. Skazywana na porażkę przynajmniej próbowała. Tak było na Santiago Bernabeu. Przecież w pierwszej połowie meczu z Realem Legioniści mieli zaskakująco dużo dobrych okazji. W lekkim szoku musiały być też gwiazdy "Królewskich". Skoczyło się - jak pewnie wszyscy pamiętają - na wysokiej wygranej Realu 5:1, jednak w Warszawie Legioniści zaskoczyli drużynę Zinedine’a Zidane’a. Real prowadził 3:1, a mecz skończył się remisem 3:3. I nic to, że piłkarze z Madrytu grali z niewielkim zaangażowaniem. To nie był problem Legii, a bramki Vadisa Odidji-Ofoe czy Thibauta Moulina kibice będą wspominać. Tak jak i radośnie nienormalny mecz wyjazdowy w Dortmundzie, który zakończył się porażką Legii 4:8.

Czy jestem w stanie sobie wyobrazić Legię pokonującą wieczorem Sporting? Jestem, choć zadanie będzie piekielnie trudne. Legia jednak już coś osiągnęła. Wczoraj przy windzie spotkałem sąsiadów. Panowie w różnym wieku: jeden w średnim wieku, jeden emeryt, jeden młody. Rozmowa? O Legii. A czy wygra, a czy ma szanse, a ten remis z Realem... Tego właśnie przez lata brakowało. I tak samo jak zaczęło się komentować w autobusie czy w kolejce po bułki wyniki kadry Adama Nawałki, tak i o Legii zaczęło się mówić. Bo choć o wiarę w sukces nie jest łatwo, to kibice i sympatycy czekają na mecz ze Sportingiem, będą trzymać kciuki - to jest sukces Legii jakiego w Warszawie nie było do dwóch dekad.