O blogerach różne rzeczy można mówić, ale trudno oskarżyć ich o to, że zasiedzieli się przy świątecznych stołach. Po króciutkiej przerwie na jajeczka, baby i inne smakołyki wróciły burzliwe dyskusje i wielkie emocje. Wszystko za sprawą bohaterskich harcerzy, kontrowersyjnej literaturoznawczyni, nagrodzonego Oscarem aktora i robala o bliżej nieustalonej tożsamości.

Gdyby ktoś przyglądał się z boku najnowszym internetowym dyskusjom na temat "Kamieni na szaniec", mógłby dojść do wniosku, że z polskim czytelnictwem nie jest tak źle. Badacze literatury książki piszą, teorie i manifesty sążniste ogłaszają, ale z reguły mają mniej szczęścia niż dr Elżbieta Janicka z Polskiej Akademii Nauk. Ich prace, jeśli już budzą jakąś dyskusję, to najczęściej wśród kolegów po fachu, względnie studentów, którzy z umiarkowaną radością przyjmują pojawienie się nowej pozycji na liście lektur. O przebiciu do mainstreamu mogą tylko pomarzyć. Doktor Janicka marzyć nie musi - ona już jest gwiazdą, a może nawet celebrytką.

Internauci skrajnie reagowali na stworzoną przez badaczkę teorię o rzekomym homoseksualizmie "Zośki" i "Rudego". Trudno byłoby jednak znaleźć kogoś, kto jej zupełnie nie dostrzegł. Niektórzy użytkownicy Twittera ratowali się ironią. "Męską przyjaźń Zośki i Rudego to nic w zestawieniu z relacją, jaka łączyła Krzysia i Kubusia Puchatka" - sugerował Tomasz Kuzia. Inni cytowali łączniczkę, która przyjaźniła się z bohaterami książki. "Rany boskie! To są bzdury" - powtarzali za nią z niedowierzaniem. Ci, którzy liberalnie podchodzą do netykiety, wyrażali to samo w mocniejszych i nienadających się do cytowania słowach. 

Autorka kontrowersyjnych badań zamilkła i w żaden sposób nie odniosła się do stawianych jej pytań i zarzutów. Znalazła jednak kogoś, kto zrobił to w jej imieniu. Duszę literaturoznawcy odkrył w sobie fizyk z wykształcenia, polityk z zawodu i jeden z ojców założycieli Europy Plus - Marek Siwiec. "Pani dr Janicka ma za sobą wielkiego sprzymierzeńca - statystykę. Jeśli nawet nie ci wymienieni z nazwiska, to pewnie jacyś inni i inne byli/były homoseksualistami/stkami" - dowodził błyskotliwie na swoim blogu. "Ich bohaterstwo ma zostać przekreślone? Mamy się ich wyrzec z pamięci narodowej?" - pytał retorycznie. Co znamienne, przeniósł całą sprawę na grunt polityki, jasno stwierdzając, kto stoi za całym zamieszaniem. Wpis zatytułował bowiem wymownie i do bólu jednoznacznie "Kłopoty narodowców z Zośką i Rudym". Takie postawienie sprawy można oczywiście obronić, potrzeba tylko odpowiednio analitycznego umysłu. "Łączniczka "Zośki" mówi, że chłopcy nie byli gejami, bo pewnie sama jest lesbijką!" - zasugerował w tym duchu prawnik, politolog i twitterowiec Jędrzej Jan Bukowski. Na szczęście opatrzył swój wpis wymownym tagiem #hahahihi, dając tym samym do zrozumienia, że nie mówi poważnie.

Nowy pupilek ministra Nowaka

Po tabletowym happeningu Jarosława Kaczyńskiego mogło się nam wydawać, że w Sejmie widzieliśmy już wszystko. Nic bardziej mylnego! Wybrańcy narodu nie przepuszczają żadnej okazji, by zaserwować nam zapadający w pamięć spektakl. Zdaje im się często, że ośmieszą w tej sposób konkurentów, ale zapominają o starej prawdzie, że kto gadżetem wojuje, od gadżetu ginie.

Debata nad wotum nieufności wobec Sławomira Nowaka zapowiadała się mało ciekawie. Szans żadnych, argumenty od miesięcy takie same... Nuuuda. Atmosferę postanowił jednak rozruszać młody poseł Solidarnej Polski Patryk Jaki, który wszedł na salę obrad z prezentem dla ministra transportu.

"Co za cyrk! Jaki wręcza Nowakowi pluskwę, Tusk wzywa Niesioła, ten ocenia, ze to nie pluskwa. Zabawa trwa" - relacjonował na Twitterze nasz redakcyjny kolega Mariusz Piekarski, dodając z przekąsem "zgaście już to światło!". Zabawa rzeczywiście musiała być przednia, bo włączył się w nią nawet rzecznik rządu. Na swoim oficjalnym koncie na Twitterze, wykorzystywanym m.in. do zapowiadania konferencji premiera czy innych ważnych wydarzeń Paweł Graś aż dwa razy "zaćwierkał" o tajemniczym owadzie. "Niesiołowski potwierdził swoim naukowym autorytetem, to nie pluskwa:)" - donosił z uśmiechem, by po chwili doprecyzować, że tajemniczy prezent to karaluch.  Ciekawe swoją drogą, jak na tak ważne oświadczenie rzecznika polskiego rządu zareagowali obserwujący jego wpisy politycy i komentatorzy z zagranicy...

Internauci chyba nie załapali dowcipu całej sytuacji, bo podeszli do niej z umiarkowaną wesołością. "Skąd jest, drogie dzieci, pluskwa w słoiku w Sejmie Rzeczypospolitej? - Z Gombrowicza, proszę pani, jak pojedynek na miny, i jak wszystko!" - pisał sentencjonalnie politolog, Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. "To nie pluskwa to karaluch - krzyknął Niesioł To nie poseł to karaluch - odpowiedziało echo!" - dodał Obywatel D.C. I tak nadszedł wieczór i poranek dnia następnego. I pluskwa wróciła.

"Do wiadomości opozycji: karaczan brazylijski wyspał się, zjadł rzodkiewkę i jabłko" - ogłosił w piątkowe przedpołudnie minister Sławomir Nowak. Trudno powiedzieć, czy miała być to błyskotliwa zaczepka w kierunku opozycji, czy może pokaz przedweekendowego luzu. Fakt faktem, dyskusja rozgorzała... W pewnym momencie minister transportu postanowił pociągnąć zabawę dalej i ogłosił, że szuka imienia dla swojego pupila. Powiedzieć, że natychmiast posypały się propozycje, to nic nie powiedzieć...  "Konduktor", "Patryś", "Polski Karaluch Państwowy" - to tylko kilka z wielu potencjalnych imion... Na razie minister nie ogłosił rozstrzygnięcia. Nie zdradził też, czy zaprosi śledzących jego profil na uroczystości nazwania swojego zwierzątka.

Borgia kontratakuje

Jeśli wydaje się wam, że w poświątecznym tygodniu anglojęzyczna blogosfera zapełniła się rozchwytywanymi analizami na temat napięć na Półwyspie Koreańskim - obudźcie się! Każdy ma swojego karalucha. 

Zdziwienie, zaskoczenie, oburzenie i inne gwałtowne uczucia wywołała w świecie informacja o aferze religijnej związanej z klockami Lego. Brzmi kosmicznie, prawda? To jednak informacja, z gatunku "niewiarygodne, ale prawdziwe".

"Tureckie stowarzyszenie z Austrii ogłasza zwycięstwo w wojnie z zabawkowym gigantem! Twierdzą, że zmusili duńskiego producenta do wycofania antyislamskiego zestawu klocków" - donosił z niedowierzaniem kanadyjski bloger Julian Sher. Wyjaśniał, że chodzi  o pałac Jabby - czarnego charakteru z "Gwiezdnych Wojen" - który miał rzekomo przypominać meczet Hagia Sophia. Dalej relacjonował, że mimo absurdalnego brzmienia tych oskarżeń producent ogłosił, że zestaw będzie produkowany do końca roku. Kanadyjczyk nie krył, że powątpiewa w przypadkowość takiej decyzji, podjętej notabene po spotkaniu z przedstawicielami oskarżającej grupy. "Teraz pewnie mają nadzieję, że moc będzie z nimi przy produkcji nowych zestawów" - podsumował decyzję duńskiego giganta.

Niedługo po przycichnięciu afery klockowej w anglojęzycznej blogosferze znów zawrzało. Tym razem za sprawą Jeremiego Ironsa. Wybitny aktor, zdobywca Oscara, znany ostatnio widzom z hitowej "Rodziny Borgiów" udzielił wywiadu słynnej platformie blogowej Huffington Post. Prowadzący zapytał go o stosunek do małżeństw homoseksualnych. Spokojna, rzeczowa i wyważona odpowiedź, jakiej udzielił gwiazdor wywołała prawdziwy skandal. "Nie mam jednoznacznego przekonania w tej sprawie. Obserwujemy walkę nie tyle o prawa, ale o nazwę ‘małżeństwo’. Martwi mnie to, bo chyba zmieniamy, degradujemy jego znaczenie" - przekonywał. W końcu spytał, czy przyzwolenie na takie związki nie doprowadziłoby do sytuacji, że ojciec zechce poślubić syna, przekazać mu swój majątek i uniknąć płacenia podatków.

Na głowę wybitnego aktora błyskawicznie posypały się oskarżenia o homofobię, ignorancję, chorobę czy pospolitą głupotę. Ogromne zamieszanie celnie podsumowała blogerka lifestylowa Jillian Page. "Ziew... Tylko dzisiaj zobaczyłam 56 linków do tekstów na ten temat. Wszystkie odcienie oburzenia, wyrazy poparcia.... Ziew. A opinia Ironsa na temat małżeństw homoseksualnych jest dla wszystkich ważna, bo...?" - zapytała. "On grał papieża, ale papieżem nie jest. Nie rozdmuchujmy drobnej wzmianki do rozmiarów hiperważnego newsa" - apelowała. Niestety, skuteczność tego typu zachęt jest raczej oczywista.