Nie będzie na razie protestu Polski ani NATO z powodu planowanych na jesień białorusko-rosyjskich ćwiczeń "Zapad 2013". Mińsk i Moskwa chcą przećwiczyć prewencyjny atak jądrowy na Warszawę.

We wtorek ministrowie spraw zagranicznych NATO rozmawiali w kwaterze głównej Sojuszu z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem. Na razie stanowisko NATO i Polski jest w sprawie ćwiczeń "Zapad 2013" bardzo mgliste.

Sojusz również planuje duże manewry na terytorium Polski, Litwy i Łotwy i być może dlatego nie chce eskalacji napięcia. "Pozwolicie nam obserwować wasze manewry, my zezwolimy na obecność waszych obserwatorów podczas ćwiczeń NATO w Polsce" - w ten sposób kuszą Rosjan urzędnicy z NATO. W wydaniu wiceministra MSZ Bogusława Winida, którego prosiłam o komentarz brzmi to następująco: "Polsce zależy na przejrzystości, na takiej sytuacji, żeby żadna strona nie była zaskakiwana".

Jaka jest rzeczywistość?

Na wzajemność i przejrzystość jakiej chciałby polski rząd i NATO nie ma co liczyć ze strony Rosji. "Zapad" 2013 to dla Moskwy pokaz siły i próba zastraszenia Polski. Słabością takiego rozumowania przedstawicieli Sojuszu, jest także stawianie znaku równości między ćwiczeniami Mińska i Moskwy a manewrami m.in. w Polsce.

Rosja coraz bardziej zaostrza antyzachodni kurs i na nic zdała się polityka "kuszenia" oraz "zachęcania" prowadzona w ostatnich latach przez Zachód. Rosja postrzega Zachód Europy jako potencjalnego wroga, a NATO brnie dalej w politykę "ocieplania stosunków". Nie ma pomysłu na nowa politykę wobec Rosji. Stracić na tym może tylko Polska.