Ma rację unijna komisarz ds.pomocy humanitarnej Kristalina Georgieva, gdy mówi, że godne pożałowania jest, iż kraje takie jak Polska, które dotyka powódź, nie wdrożyły unijnej dyrektywy antypowodziowej. Rząd Donalda Tuska miał czas do listopada zeszłego roku. Wyraźnie jednak sprawę zlekceważył. Nie zrobił wszystkiego, by w przyszłości zapobiec kataklizmom. W styczniu Komisja Europejska wszczęła postępowanie, które grozi sprawą przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości.

Mimo ostrzeżenia od stycznia rząd także nic nie zrobił, bo przesłane do Brukseli odpowiedzi okazały się niezadawalające. W związku z tym Komisja przymierza się do rozpoczęcia drugiego etapu procedury dochodzeniowej. Georgieva podczas debaty na temat powodzi w europrlamencie stawia sprawę twardo. Nie mówi tego wprost, ale jej słowa padają w kontekście polskich starań o unijną pomoc na zwalczanie skutków kataklizmu.

Pani komisarz ma klasę i nie straszy wstrzymaniem pomocy, wręcz przeciwnie: zapewnia, że zrobi wszystko, aby pomoc została uruchomiona jak najszybciej. Zawstydza jednak rząd Donalda Tuska, który zabiega o unijne pieniądze na usuwanie powodziowych szkód, a nie wdrożył unijnego prawa, które ma powodziom zapobiec. Ponieważ jest już późna noc, a właściwie dochodzi północ, mało kto słucha pani komisarz. Niewiele brakło, by przesłanie Georgievy pozostało bez echa. I rząd nadal nic by nie robił…

Po tym, jak informuję o słowach Georgievy, premier bagatelizuje sprawę, zapewniając, że i tak dyrektywa nie zapobiegłaby ostatniej powodzi. Opóźnienie pokazuje jednak stosunek rządu do sprawy zagrożenia powodziowego. Jest natomiast pewne, że jeżeli rząd nadal by nic nie robił (a już mamy spore opóźnienie), to bylibyśmy mniej przygotowani na kolejne zagrożenia. Nie udałoby się dochować wyznaczonych w dyrektywie terminów: przeprowadzenia oceny ryzyka (2011), opracowania map zagrożenia i ryzka powodziowego (2013) oraz planów zarządzania kataklizmem (2015). A warto dodać, że dyrektywa nakazuje upublicznienie map i ocen ryzyka. Ma więc wymierne korzyści dla każdego Polaka. Każdy będzie mógł w przyszłości np. sprawdzić, czy dom, który kupuje nie stoi na terenie zagrożonym.

Premier obiecuje także „maksymalne przyśpieszenie pracy” odpowiedzialnych urzędników. To przyśpieszenie jest więcej niż konieczne. Inaczej czeka nas sprawa przed Trybunałem i wysokie kary, a co gorsza - być może kolejne „nieprzewidziane” powodzie.

Przeczytaj dyrektywę unijną ws. oceny ryzyka powodziowego i zarządzania nim