Aż trzy unijne instytucje zajmują się obecnie polską ustawą o Sądzie Najwyższym. Wczoraj sędziowie Sądu Najwyższego skierowali do Trybunału Sprawiedliwości UE 5 pytań prejudycjalnych w sprawie SN. Komisja Europejska 2 lipca wszczęła procedurę o naruszenie unijnego prawa w związku z ustawą o SN. I w końcu Rada UE także zajmuje się Sądem Najwyższym w ramach procedury art.7 Traktatu UE i organizuje we wrześniu kolejne wysłuchanie Polski na szczeblu unijnych ministrów ds. spraw europejskich.

Aż trzy unijne instytucje zajmują się obecnie  polską ustawą o Sądzie Najwyższym. Wczoraj sędziowie Sądu Najwyższego skierowali do Trybunału Sprawiedliwości UE 5 pytań prejudycjalnych w sprawie SN. Komisja Europejska 2 lipca wszczęła procedurę o naruszenie unijnego prawa w związku z ustawą o SN. I w końcu Rada UE także zajmuje się Sądem Najwyższym w ramach procedury art.7 Traktatu UE i organizuje we wrześniu kolejne wysłuchanie Polski na szczeblu unijnych ministrów ds. spraw europejskich.
Zdjęcie ilustracyjne /Bartłomiej Zborowski /PAP

Sprawy zaczynają się gmatwać i na siebie wzajemnie nachodzić. Dublują się (a nawet potrajają) działania w Radzie UE z tym co robi Komisja Europejska i Trybunał UE. Tylko specjaliści są jeszcze w stanie rozróżnić, która z instytucji jakim aspektem ustawy się zajmuje i na jakim jest etapie postępowania.

Wskazuje to na dramatyczne poszukiwanie sposobu, żeby ustawę w jakiś sposób zablokować. Komisja wyczerpała formułę dialogu, to skierowała sprawę do Rady UE. W Radzie słabe są szanse na jednomyślność, więc  KE ryzykuje postepowanie, które może zakończyć się w Trybunale Sprawiedliwości UE (bez pewności wygranej). 

Nie udało się Komisji Europejskiej z tzw. środkami zapobiegawczymi, to pojawiła się koncepcja pytań prejudycjalnych.  Dla Polski oznacza to ustawiczne "grillowanie" w różnych instytucjach. To także zwiększa niebezpieczeństwo porażki Warszawy, bo jeżeli jednej z instytucji się nie uda, to jej rolę przejmie kolejna. 

Niebezpieczne są także  precedensy prawne. Upór Warszawy wywołuje "kreatywne" myślenie w Brukseli i Luksemburgu. Rząd PiS, który - jak sam zapowiadał - dążył od początku do ograniczenia roli unijnych instytucji ("niewybieralni urzędnicy") względem państw członkowskich - odnosi efekt odwrotny do zamierzonego. Rola instytucji UE sukcesywnie  wzrasta.

Na polskim przykładzie testowane są procedury, które przejdą już na trwałe do unijnego systemu prawnego. Dotyczy to np. procedury artykułu 7 Traktatu UE (organizacja tzw. wysłuchania" kraju członkowskiego), uzależnienia unijnych funduszy od praworządności czy możliwości wnioskowania przez KE do TSUE o kary finansowe na etapie przedprocesowym (precedens stworzony podczas batalii ministra Szyszko o Puszczę Białowieską). Teraz jeden z moich rozmówców w Trybunale UE przyznał, że także w sprawie ustawy o SN sytuacja jest bezprecedensowa.

Odnosząc się do pytań polskich sędziów unijny Trybunał będzie musiał przedstawić wykładnię krajowych przepisów ustawy o SN np. w kwestii przechodzenia na emeryturę czy nieusuwalności sędziów. Jednocześnie, gdy wpłynie pozew KE przeciwko Polsce - Trybunał będzie musiał wydać orzeczenie czy ustawa o SN jest zgodna z unijnym prawem. Pozew jest praktycznie pewny - wnioskując z przesłanych wczoraj przez rząd odpowiedzi w których zarzuty KE są uznane za bezzasadne. Oznacza to, że TSUE będzie rozstrzygał dwa razy w tej samej sprawie.

Nie wiadomo na razie czy Trybunał będzie traktować te sprawy równolegle czy połączy je w jedną całość. W każdym razie TSUE będzie miał już późną jesienią na stole dwie sprawy dotyczące tej samej kwestii. Na razie w Trybunale UE - wszyscy są na urlopie i nikt się specjalnie tym nie przejmuje. W wrześniu, wszystko może się jednak zmienić. Polska znowu znajdzie się w centrum działań trzech  unijnych instytucji.

(ag)