Nadszedł krytyczny moment i w związku z tym należy zwiększyć wsparcie dla Ukrainy - czytamy w oświadczeniu wydanym w poniedziałek przez biuro brytyjskiego premiera Keira Starmera po spotkaniu z Zełenskim, Macronem i Merzem. Komunikat Londynu wpisuje się w szerszy przekaz Europy, która krytycznie patrzy na uległe wobec Moskwy propozycje administracji Trumpa w kwestii zakończenia rosyjskiej inwazji.
- Po więcej aktualnych informacji zapraszamy do RMF24.pl.
Najpierw oświadczenie po poniedziałkowym spotkaniu wydał Pałac Elizejski. Później nieco bardziej konkretny komunikat popłynął z Londynu. Liderzy podkreślili "potrzebę sprawiedliwego i trwałego pokoju na Ukrainie, obejmującego solidne gwarancje bezpieczeństwa". Jednocześnie zaznaczono, że dopóki rosyjska agresja trwa, Europa "musi wspierać Ukrainę, wzmacniając jej zdolność do obrony przed nieustannymi atakami".
"Przywódcy zgodzili się, że nadszedł krytyczny moment, dlatego należy nadal zwiększać wsparcie dla Ukrainy i wywierać presję ekonomiczną na przywódcę Rosji Władimira Putina, aby położył kres tej barbarzyńskiej wojnie" - czytamy w oświadczeniu.
W podobnym duchu wypowiadała się także szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Jeszcze przed rozmowami na Downing Street, Emmanuel Macron ocenił, że Europa "posiada mocne karty" w kontekście negocjacji pokoju, a kanclerz Niemiec Friedrich Merz wyraził sceptycyzm, co do niektórych punktów zaproponowanych przez stronę amerykańską w planie pokojowym.
Wiele wskazuje na to, że obserwujemy przeciąganie liny między USA i Europą, która domaga się swojego miejsca przy stole rozmów. W rezultacie można odnieść wrażenie, że liderzy tzw. koalicji chętnych (lub "zdeterminowanych") uprzejmie odmówili Stanom Zjednoczonym zaakceptowania planu pokojowego, który - jak oceniają analitycy - jest w dużej mierze powtórzeniem nieuzasadnionych roszczeń Moskwy wobec Kijowa. Chodzi przede wszystkim o żądanie oddania Rosji pozostałej, nie podbitej jeszcze części Donbasu, której wojska Władimira Putina nie są w stanie zająć od niemal czterech lat.
Czy rozważamy kwestię oddania jakichkolwiek terytoriów? Nie mamy do tego prawa - prawa Ukrainy, w naszej Konstytucji, w prawie międzynarodowym. I nie mamy też prawa moralnego - uciął w poniedziałek Wołodymyr Zełenski.
Wszystko wskazuje więc na kolejny impas w rozmowach, w których USA starają się pośredniczyć. Stany Zjednoczone próbują po raz kolejny szybko zakończyć wojnę, kosztem ukraińskich ustępstw na rzecz Rosji oraz europejskiego bezpieczeństwa. Nie jest tajemnicą, że kraje Starego Kontynentu obawiają się, że ewentualne spełnienie rosyjskich żądań i zdjęcie sankcji gospodarczych da Putinowi czas na przygotowanie się do szerszej inwazji, która może ogarnąć także europejską część NATO.
Donald Trump nie będzie zadowolony z przebiegu rozmów w Londynie i z faktu, że Zełenskiego wsparli Macron, Starmer i Merz. Nie jest tajemnicą, że Waszyngton groził wcześniej wstrzymaniem pomocy dla Ukrainy, więc jest to element, który Europa musi brać pod uwagę. Sam prezydent Ukrainy stara się robić dobrą minę do złej gry i sugeruje, że Stany Zjednoczone nie przerwą dostaw broni.
Myślę, że Stany Zjednoczone będą otwarte na ten program. Zarabiają na tym. To pasuje do ich obecnej polityki - wspierają Ukrainę nie za darmo, ale ją wspierają - mówił cytowany przez Ukraińską Prawdę Zełenski.
Faktem jest, że o ile kraje Europy finansują sprzęt, sprowadzany zza oceanu, o tyle nie będą w stanie zapewnić Ukrainie pomocy wywiadowczej - absolutnie kluczowej dla dalszych wysiłków obronnych. Tu przedstawiciele Waszyngtonu trzymają jedną z najsilniejszych kart w talii i już raz nią zagrali - w marcu tego roku, gdy na krótki okres wstrzymano udostępnianie informacji wywiadowczych ukraińskim służbom.
Zełenski po wizycie w Londynie udał się do Brukseli, by wieczorem spotkać się tam z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, przewodniczącym Rady Europejskiej Antonio Costą i sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte. Zełenski przekazał, że we wtorek Europa "sfinalizuje" swój plan pokojowy.
Całość procesu negocjacji przypomina niestety dość chaotyczne gaszenie pożaru, a kluczem do przetrwania Ukrainy będzie przekonanie Trumpa, że to Putin jest głównym podpalaczem.


